Biesy albo Mały Plutarch ...
Zobacz >Jan Polewka
Jan Polewka (ur. 5.06.1945), scenograf, pisarz, reżyser, grafik, dyrektor Teatru Lalki i Maski „Groteska” w Krakowie w latach 1990 – 1998.
Scenografię studiował u Andrzeja Stopki, malarstwo u Jonasza Sterna w ASP w Krakowie. W 1970 roku uzyskał dyplom scenografa przygotowując projekty do „Burzy” Szekspira w namiocie cyrkowym. Pracę w teatrze rozpoczął jeszcze w czasie studiów („Pożądanie schwytane za ogon” P. Picassa, Teatr Stu 1969). W 1971 roku zaprojektował scenografię do „Błękitnego potwora” Carla Gozziego, przedstawienia wyreżyserowanego przez Giovanniego Pampiglione w Teatrze Polskim we Wrocławiu. Spotkanie to zapoczątkowało nie tylko przyjaźń artystów, ale także dalszą ich współpracę. Gozzi, Goldoni, Moliẻre – to autorzy których z upodobaniem będą wystawiać w Polsce i za granicą w ciągu następnych 35 lat.
Ważne inscenizacje, wpisujące się w historię polskiego teatru stworzył Polewka wspólnie z Kazimierzem Dejmkiem. Prezentacja dawnych tekstów („Uciechy staropolskie, „Gra o narodzeniu i męce”, „Dialogus de Passione”) czy klasyczna komedia Fredry „Zemsta” miały w zamyśle scenograficznym poetycki i malarski powrót do staropolskich źródeł. Polewka współpracował z wieloma reżyserami, m.in.: Tadeuszem Bradeckim, Jerzym Golińskim, Bogdanem Hussakowskim, Jerzym Kreczmarem. Jest autorem scenografii do ponad 180 sztuk w teatrach dramatycznych, lalkowych, operowych, teatru telewizji. Zawodowo związany był z wieloma scenami, najbardziej ceni sobie pracę z teatrami: Polskim i Współczesnym w Warszawie, Starym i „Groteską” w Krakowie.
W 1993 roku wystawił w Teatrze „Groteska” autorską sztukę „Mirỏmagia”. Nawiązując do wyobraźni i twórczości Joana Mirỏ Polewka odniósł się do wolności i kondycji Artysty XX wieku postawionego w obliczu systemów totalitarnych (za oryginalną formę przestawienie otrzymało nagrodę Grand Premio’95 na Festiwalu „Stregagatto” w Rzymie).
Polewka jest też publicystą i grafikiem o sporym zacięciu satyrycznym. Świadczą o tym felietony pisane w latach 90. dla „Teatru”, komentujące aktualne dla kultury wydarzenia, edytorsko przez niego projektowane, czy osobowy alfabet zamieszczany w „Didaskalich” (ABC Polewki) oraz projekty teatralnych plakatów.
Andrzej Wanat: Od czego zaczynało się studiowanie u Stoki?
Jan Polewka: Stopka w przedziwny sposób łączył wiele rzeczy razem: i klasyczną znajomość sztuki i literatury, i sztuki ludowej bo był z pochodzenia góralem, i swoje związki z Awangardą poprzez Grupę Krakowską. Moje studiowanie zaczęło się w jego „pierwotnym” duchu, po staropolsku – od projektu do „Mistrza Pathelina”. Zrobiłem szkice, bardziej może w typie rysunków Piotra Potworowskiego niż Stopki, ale to mu się bardzo spodobało. Myślę, że Potworowski był mu też bliski. Ciekawe, że kiedy po latach projektowałem scenografie dla najważniejszego „Stopkowego Reżysera” Kazimierza Dejmka, nadal nie tyle Stopka ile Potworowski „patronował malarsko” moim pracom. (…)
A.W.: Commedia Dell’Arte stała się jednym z twych ulubionych gatunków teatru ?
J.P.: Zacząłem prace nad maskami włoskimi – pod kierunkiem inscenizacyjnym pewnego zwinnego, błękitnego Potwora, zwanego Giannim. (…) Lubię te maski, ich ekspresję i fantazję i ich wolność – choć w ramach pewnej konwencji. Lubię też polot, lekkość i czystość formy dell’arte – to, co tak znakomicie na nowo odkryli i rozwinęli Giorgio Strehler i Luciano Damiani. Czyste deski sceny, horyzont włoski i kontrświatło, malarskie faktury ścian i kurtyn oraz wyrazisty kostium na tle przestrzeni i powietrza…amor vacui i amor lucis. (…)
A.W.: Czego szukałeś w staropolszczyźnie? Co znalazłeś?
J.P.: Tej właśnie prostoty bliskiej naturze, o której Dejmek mi kiedyś napisał na początku mojej pracy dla niego, że na scenie wszystko powinno być drewniane, konopne i miodne. Słońce, które przyświeca zza Czaronoleskiej Lipy poprzez gałęzie, brzęczenie pszczół, smak białego sera i czarnego chleba… To świat z pod znaku Słońca i Lasu. Podobnie jak potem sztuki Fredry, a szczególnie „Zemsta”, gdzie charaktery wprawdzie okropne ale natura wokół piękna – jak to w Polszcze. „Zemsta” to zresztą trochę taka polska dell’arte. (…)
Z kolei Goldoni i Moliẻre są dla mnie „spod Księżyca”. Jak to wędrowni komedianci…
A.W.: Czy teatr jest dla ciebie formą poznania świata?
J.P.: Nie potrafię oddzielić teatru jako osobnego w sztuce, a Sztuka jest dla mnie jedną z najwspanialszych form poznania (a raczej poznawania, bo to jest bez końca) Człowieka, Natury, Kosmosu. W historii świata bardziej od epok i formacji interesują mnie wielkie Indywidualności Ducha – a te kryją się w bibliotekach i pinakotekach. Albo w murach i rzeźbach, jako te Żywe Kamienie. I w tym też wielka nasza nadzieja! (…) Nie sądzę, aby szaleńcy i tyrani mogli zawładnąć światem, to między innymi sztuka im na to nie pozwoli. Próbowano już sztukę wolną zniszczyć, zastępując ją najwstrętniejszym, bo totalitarnym kiczem. Ale to się nie może udać. O tym (…) mówiłem całkiem jasno w moim autorskim spektaklu, w „Mirỏmagii”. Człowiek jednak organicznie potrzebuje prawdziwego piękna, tego, o którym Ionesco powiedział u końca życia (kiedy nieco zwątpił w słowa, ale nie zwątpił w sztukę): „jest odblask Boga w człowieku i świecie, i ten odblask to piękno”. Jestem malarzem scen i tu, na polu „scenomagii”, odnajduję jedno z tych miejsc, gdzie spotykam się z Tajemnicą.
Fragment rozmowy zamieszczonej w „Teatrze” 1.06.1996.