Przedstawienie:
Don Alvares albo niesforna w miłości kompanija
Autor: Stanisław Herakliusz Lubomirski przedstawienia tego autora >
Reżyser: Zygmunt Hübner przedstawienia tego reżysera >
Scenografia: Lidia Minticz przedstawienia tego scenografa > Jerzy Skarżyński przedstawienia tego scenografa >
Obsada:
Garabuzel: Kazimierz Witkiewicz przedstawienia >
Don Alvares: Antoni Pszoniak przedstawienia >
Don Gusman: Franciszek Pieczka przedstawienia >
Antonija: Jolanta Hanisz przedstawienia >
Don Albano: Marian Jastrzębski przedstawienia >
Dionizyja : Barbara Bosak przedstawienia >
Biribis: Stanisław Gronkowski przedstawienia >
Faramuszka: Romana Próchnicka przedstawienia >
Eleazar: Wojciech Ruszkowski przedstawienia >
Traksides: Mieczysław Błochowski przedstawienia >
Gurgiel: Zygmunt Hobot przedstawienia >
Lizander: Wojciech Ziętarski przedstawienia >
* rola dublowana
Opis:
(…) Z. Hübner osiągnął tu znaczny sukces, aranżując doprawdy świetną zabawę. Świadczyły o niej nieustanne oklaski i śmiechy publiczności, zakończone rzęsistą owacją. Stało się tak dzięki wybornej parodii na barokowo – dworską konwencję, a więc na przesadę i napuszoność, przy znakomitej werwie przedstawienia w dowcipnej scenografii Skarżyńskich, z muzyką J. Kaszyckiego. Oczywiście, przez tę nutę drwiny i przymrużenie oka reżyseria zmieniła intencje autora i rysunek postaci. Ale chyba to jedyna droga do szczerego ożywienia scenicznego dawnego zabytku.
Bohatera tytułowego grał wręcz koncertowo A. Pszoniak, roztaczając niesłabnącą w komice burleskę, przemieniającą wyrachowanego uwodziciela w amanta, obłąkanego miłosnym szałem. Znakomitą jego partnerką była Antonia – Jolanty Hanisz, podobnie przemieniona z cnotliwej matrony w ciepłą wdówkę, krygującą się i obłudną. Do czołówki wykonawców policzyć należy M. Jastrzębskiego w roli Don Albana, dobrodusznego swata staropolskiego oraz zazdrosną Dionizję, graną z „hiszpańskim” temperamentem przez B. Bosak. (…) Sztuki magiczne, które produkował ze zręcznością wręcz zawodową W. Rusznikowski, dopełniły miary tego uroczego wieczoru teatralnego, pełnego humoru, inwencji i smaku stylowego.
Tadeusz Kudliński, Tydzień teatralny, Dziennik Polski 1964, nr 295.
(…) U Lubomirskiego i Hübnera czystość zabawy teatralnej - jak w teatrze jarmarcznym - została posunięta do granic ostatecznych, aż ryzykownych: jeśli na moment słabnie sprawność aktorska czy potoczystość pomysłów - jak w akcie drugim - grozi znużenie. Ale zasługą i Hübnera i zespołu niewątpliwą, że nudzić się nie pozwalają zbyt długo. Ot, odprężenie dla nowej porcji zabawy. A ta zabawa staropolska to nie tylko galopady, rejterady i miłostki. To przede wszystkim język, polszczyzna drastyczna, celna, która - zapewne już wtedy gdy powstawała pod piórem autora - śmieszyć miała tylko co rubaszniejszych z braci szlachty. Dziś, trzysta lat nadało jej poloru i patyny, wysubtelniło. Być może, za lat dalszych trzysta co bardziej sprośna sztuka współczesna zalśni podobnymi subtelnościami. Taka bywa historia języka, historia obyczaju.
Sceniczna zaś, brawurowa zabawa zaczyna się już od znakomitych i dowcipnych dekoracji i kostiumów zaprojektowanych przez Lidię Minticz i Jerzego Skarżyńskiego. Nie ma co ukrywać, że ta świetna para przeżywa swój równie świetny okres scenograficzny, mnożą się ich pomysły, zawrotnie rozszerza stylistyka, w jakiej z całą swobodą potrafią się wypowiadać. I tylko nie-zauważanie całej ironii, jaką ukrywają w swej sprawności, w pastelowości, w baroku ornamentacyjnym, może powodować, że nie mówi się jeszcze w Krakowie: idę do teatru na scenografię Skarżyńskich.
Trzy panie, Barbara Bosak, Jolanta Hanisz i Romana Próchnicka, nie miały w tym przedstawieniu ról popisowych lecz konwencjonalne. Że poprowadziły je z wdziękiem i swobodą, to zapisać trzeba tylko na dobro ich temperamentu, i aktorskiego smaku. (…) Dużo natomiast autentycznego humoru, dobrze podszytego parodią staropolszczyzny było u Stanisława Gronkowskiego i Mariana Jastrzębskiego; trudniej to samo powiedzieć, a jednak trzeba, o Kazimierzu Witkiewiczu w roli "króla marockiego", ale on także zrobił piękną i fredrowską niemal ("Pan Jowialski"!) błazenadę. Wojciechowi Ruszkowskiemu grozy fizycznej czarownika przydali Skarżyńscy, ale rzeczywistej - Juliusz Konczyński, znany w Polsce powszechnie jako iluzjonista Nemo. Zdradził kilka ze swoich tajemnic, i chciałoby się zawołać: więcej, tak one zabawne, i tak sprawnie przez Ruszkowskiego podchwycone.
Zygmunt Greń, Tradycja śmiechu, e-teatr.pl 1964.
Don Alvares to komedyjka niezłego pisarza politycznego XVII w. – cynika i warchoła z rzędu polskich królewiątek, syna słynnego rokoszanina Lubomirskiego – ale, co trzeba przyznać: oczytanego w literaturze, miłośnika teatru, a także teatralnego snoba – któremu imponował własny dworski teatr na wzór zagranicznych, oglądanych podczas podróży. (…)
Jest tam kawał hiszpańskiego teatru, jest i Molier, a szczególnie włoska komedia dell arte. I włosko – francusko - hiszpański erotyzm w… sarmackim wydaniu znudzonego magnata. Wątki zabawne, śmieszne, rubaszne. A jednocześnie – naiwność bajkowa. Głównie zaś kapitalny, realistyczny język – jak z Paska. Niewątpliwie barwna i jędrna proza tego języka stanowi główny atut literacki Don Alvaresa. Także zdumiewająco śmieszne, hiszpańskie postacie ze staropolską duszą, czy… ciałem. Te walory zresztą uwypukliła znakomita wręcz scenografia Jerzego i Lidii Skarżyńskich. Dzięki ich wyobraźni plastycznej i „kolorowości” kostiumowo – dekoracyjnej, tekst Lubomirskiego staje się pretekstem do powstania uroczego, przezabawnego widowiska. (…)
Reżyser Zygmunt Hübner zastosował tu wiele pomysłowych chwytów. Czasem aż za dużo. Najlepsze dotyczyły partii czarnoksiężników na tle zbanalizowanej muzyczki współczesnych lokali „z popisami iluzjonistów”. (…) zabawę podtrzymywali aktorzy. Przede wszystkim kapitalna trójka: Witkiewicz – Pieczka – Próchnicka! Niewiele im ustępowali – Jastrzębski, Pszoniak, Gronkowski i Haniszówna. Ale kreacja Witkiewicza, jakiegoś świetnie przeniesionego z bajki króla Ćwieczka, hiszpańsko – sarmacki rycerz Pieczki i frywolna służka filozofująca: Faramuszka Próchnickiej – to role, dla których warto pójść na Don Alvaresa.
Jerzy Bober, Na marginesie mody, Gazeta Krakowska 1964, nr 296.
Video
Animacje kostiumów