Przedstawienie:
Trojanki
Autor: Eurypides przedstawienia tego autora >
Reżyser: Bogdan Hussakowski przedstawienia tego reżysera >
Scenografia: Wojciech Krakowski przedstawienia tego scenografa >
Obsada:
Atena: Marta Stebnicka przedstawienia >
Przodownica chóru: Hanna Smólska przedstawienia >
Trojanka: Margita Dukiet przedstawienia >
Helena: Izabela Olszewska przedstawienia >
Trojanka: Elżbieta Willówna przedstawienia >
Posejdon: Tadeusz Malak przedstawienia >
Menelaos: Kazimierz Witkiewicz przedstawienia >
Grek: Kazimierz Kaczor przedstawienia >
Grek: Aleksander Bednarz przedstawienia >
Trojanka: Halina Wojtacha przedstawienia >
Trojanka: Iwona Swida przedstawienia >
Trojanka: Anna Seniuk przedstawienia >
Trojanka: Melania Sadecka przedstawienia >
Trojanka: Małgorzata Jakubiec przedstawienia >
Trojanka: Alicja Kamińska przedstawienia >
Trojanka: Krystyna Brylińska przedstawienia >
Taltybios*: Janusz Sykutera przedstawienia >
Taltybios*: Marek Dąbrowski przedstawienia >
Andromacha*: Mirosława Dubrawska przedstawienia >
Andromacha*: Barbara Bosak przedstawienia >
Kassandra: Hanna Wietrzny przedstawienia >
Hekuba: Zofia Niwińska przedstawienia >
* rola dublowanaOpis:
(…) Reżyser krakowskiego przedstawienia w Teatrze Kameralnym, Bogdan Hussakowski, prowadzi grę w tym samym kierunku, ale jeszcze dalej, konsekwentniej, drastyczniej. Na scenie parę stosów autentycznych kamieni, w głębi jasno rozświetlony ekran. Te kamienie będą później grały. Będzie się nimi bawiło dziecko, a wreszcie kobiety jego zwłoki nimi zasypią. Będą te kamienie raniły stopy Kasandry i ciało Heleny, gdy ta na nie upadnie. Będą też oczywistą groźbą: jeśli Helena zginie, zginie ukamieniowana. Narzędzie mordu, takiego, jakiego dokonano ongi – barbarzyńskiego, mówimy dziś o tym – znajduje się wciąż na scenie. Całe przedstawienie rozgrywa się wobec tego fizycznego niejako, naturalistycznego, - bo nie wypada powiedzieć: naturalnego – zagrożenia.
Grozę egzystencjonalną, grozę losu ludzkiego Hussakowski sprowadza jak gdyby o stopień niżej, w dojmującą, wszechobecną realność. Są momenty podczas tego przedstawienia, gdy na widowni nie słyszy się nawet oddechu. Jeśli aktor wyjmuje na scenie pistolet, wiemy, że jest nie nabity albo z drewna. Ale jeśli bierze do ręki kamień… jeśli na te kamienie pada…
Po raz pierwszy też w tym przedstawieniu syn Andromachy nie jest zawiniątkiem, ale paroletnim chłopcem. Matka mówi do niego o śmierci, rozpacza, że go na świat wydała. To już nie jest okrucieństwo retoryczne, w końcu dziecko słucha tego naprawdę na jednym przedstawieniu, drugim, dziesiątym. Przez chwilę łudziłem się, że jest to może zaprogramowana odpowiednio lalka cybernetyczna, że reżyser nie odważyłby się jednak przekroczyć tej niewidocznej granicy, poza którą retoryka okrucieństwa przemienia się w podejrzaną moralnie zabawę teatralną.
Przekroczył. A zrobił to, ponieważ bohaterom Eurypidesa-Sartre’a odebrał też godność. Hekuba nie jest ani władcza i hieratyczna, ani nawet w sposób naturalny kobieca. Jest mściwa wobec Heleny i cyniczna wobec bogów. Zofia Niwińska osiąga w tej roli piękne akcenty. Kasandra jest nie tylko wieszczką nawiedzoną, świadomą zemsty, jaką bogowie Grekom szykują, ale przede wszystkim niewyżytą erotycznie dziewczyną, lekko nawet z tego powodu obłąkaną. Młodej aktorce, Hannie Wietrzny, należy się uznanie, że oprócz tych akcentów zmieściła jeszcze w swej roli znakomite podanie wszystkich wieloznaczności tekstu. Izabela Olszewska jako Helena nie zdobywa na powrót Menelaosa swymi wdziękami, lecz żebrze o litość. Mieczysława Dubrawska jako Andromacha brutalną spowiedź swego życia czyni wobec dziecka, jak gdyby jego niewinność mogła ją uratować.(…)
Zygmunt Greń, Losy "Trojanek", Życie Literackie 1967, nr 12.
(…) Już od dawna nie mieliśmy przedstawienia, gdzie do tego stopnia ważne okazało się oddzielenie ziarna od mniej wartościowych produktów. Czasami zresztą chodzi nie tyle o samą generalną koncepcję przedstawienia, ale o korekturę tonu, natężenia – drobne, ale istotne przesunięcie akcentów. „Trojanki” – zwłaszcza pomyślane tak, jak to zrobił reż. Bogdan Hussakowski - wymagają najwyższej precyzji. Młodemu reżyserowi, który dotychczasowymi realizacjami dobrze się zapowiedział, zadrżała ręka i, to nie raz. Obok momentów, że tylko przyklasnąć, są partie wymykające się artystycznej dyscyplinie, która z taką surowością i godnym pochwały uporem realizatorzy chcieli sobie narzucić. „Trojanki” zostały bowiem pomyślane bardzo monolitycznie, miały zostać wygrane dosłownie na jednej strunie. Struna owa, mimo że nie pozbawiona zalecanych przez Sartre’a elementów ironicznych, wydaje dźwięki z górnych rejestrów tragiczności i patosu. W komentarzu do swojej adaptacji pisze autor „Dróg wolności”, że cała ta mitologiczna historia musi być dla współczesnego widza oprawiona w humor, który „mógł być osiągalny tylko przez dystans, przez zmuszenie widza do obiektywizacji swoich przeżyć”.(…)
(…) Ogromny wysiłek Zofii Niwińskiej, bezustannie obecnej i czynnej na scenie, godny jest uwagi. Nisińska jest najlepsza wtedy, kiedy powściągliwie, ale i z ogromną goryczą mówi o przeniewierstwie losu i bogów – samolubnych, nie pomijających żadnej okazji, aby wykazać swą małostkowość. Jedyną rzeczą, które mogą zrobić dla ludzi, to umrzeć. Dyskusyjną, ale pełną wyrazu postaci szalonej Kasandry stworzyła Hanna Wietrzny. Z ustawieniem jej roli można się nie zgodzić, ale nie można jej odmówić dużej siły ekspresji. Najbardziej ze wszystkich żeńskich ról podobała mi się Barbara Bosak (Andromacha). Jej determinacja, pomieszana z rozpaczą, z egzystencjalistycznym przekonaniem, że każdy wybór jednakowo prowadzi do nikąd, do śmierci, łączy się z godnością własną, dumą istoty miażdżonej, która bogom odmawia satysfakcji żalów i lamentów. Scena pożegnania Andromachy ze skazanym na śmierć przez okrutnych zwycięzców synkiem, należy do najlepszych w sztuce. Wspomnieć należy i o parze , która stała się motorem wojny trojańskiej: pięknej Helenie (Izabela Olszewska), pełnej kobiecej kokieterii i Menelaosie (Kazimierz Witkiewicz), nie grzeszącym lotnością umysłu i inteligencją, zwłaszcza przy swej niewiernej żonie-kokietce. Tępym żołdakiem, nie pozbawionym wszakże odruchów ludzkich, był Taltybios (Marek Dąbrowski).(…)
Jan Pieszczachowicz, Egzystencjalistyczny Eurypides, Echo Krakowa 1967, nr 56.
(…) Eurypidesowa wizja człowieka, była wizją człowieka uwarunkowanego wyrokami bogów i próbą sprawdzenia go wobec owych wyroków. Sprawdzenia ludzkich reakcji na boskie wyroki. Sartre przerabiając oryginał, przesunął te sprawy na grunt racji zwycięzców i zwyciężonych , uruchomił mechanizmy historii obnażając jej nieodwracalny absurd, przerzucił pomost między antykiem i współczesnością podpowiadając, że w teraźniejszych wojnach - bezsensownych i samobójczych, nie będzie ni zwycięzców, ni zwyciężonych. Hussakowski, reżyser krakowskiego spektaklu, zorganizował przedstawienie na płaszczyźnie przeżywania cierpienia, pornografią okrucieństwa. Ci Greccy ze swoją, że tak powiem, dosłowną cielesnością, połyskujący muskularnymi udami, owe pojękiwania, zawodzenia i wycia chóru, skrwawione zwłoki dziecka, lamentliwa obrona Heleny, - wszystko to ustawione jest w logicznym nurcie, który nazwałbym nurtem widzenia spraw i upodobań najmłodszego pokolenia, owego pokolenia, smakującego w ekspresji gestu, krzyku, w ekshibicjonizmie.(…)
(…) Widziałem przecież w tym spektaklu dwie przede wszystkim role godne odnotowania – Zofii Niwińskiej jako Hekuby i Mirosławy Dubrawskiej jako Andromachy. Niwińska, podobnie jak i Dubrawska, dały właściwy wymiar tragizmu kreowanych postaci. Pierwsza z tych aktorek prowadziła szczególnie przejmująco swą rolę w pierwszej części przedstawienia wypełniając nutami potężnych namiętności i bólu, który właściwie da się tylko wyśpiewać szeptem. Była jednocześnie sartrowska, to znaczy uprawdopodobniona psychologicznie i aktorką z greckiej konwencji, kiedy zwracając się do widowni przekazywała eurypidesowskie frazy.
W podobnej , powiedziałbym godnej tonacji, na ściszeniach i wewnętrznym spięciu, interpretowała postać Andromachy Dubrawska. Warto po tej dwójce wymienić młodą aktorkę Hannę Wietrzny, której wprawdzie nie dostaje jeszcze – i być zresztą inaczej nie może – bogactwa środków aktorskich, przecież trudnej roli Kasandry przydała potrzebne akcenty opętania histerycznego i erotycznego, obsesyjnych tonów zemsty. (…)
Ryszard Kosiński, Trojanki, Dziennik Polski 1967, nr 55.
Video
Animacje kostiumów