Przedstawienie:
Lulu
Autor: Frank Wedekind przedstawienia tego autora >
Reżyser: Michał Borczuch przedstawienia tego reżysera >
Scenografia: Katarzyna Borkowska przedstawienia tego scenografa >
Obsada:
Lulu: Marta Ojrzyńska przedstawienia >
Hrabianka Geschwitz : Dorota Segda przedstawienia >
Schigolch: Jacek Romanowski przedstawienia >
Dr Schőning : Roman Gancarczyk przedstawienia >
Alwa: Krzysztof Zarzecki przedstawienia >
Bukmacher Puntschuh: Paweł Kruszelnicki przedstawienia >
Casti-Piani/Kungu Poti: Juliusz Chrząstowski przedstawienia >
Bianetta/Kuba Rozpruwacz: Joanna Drozda przedstawienia >
Schwarz*/ Mr. Hopkins*: Sebastian Pawlak przedstawienia >
Schwarz*/ Mr. Hopkins*: Dominik Stroka przedstawienia >
Dr Goll/Dziennikarz Heilman: Leszek Świgoń przedstawienia >
Rodrigo: Piotr Polak przedstawienia >
Bob: Jakub Romanowski przedstawienia >
Kadega: Aleksandra Lis przedstawienia >
Heidi Vollmund : Izabela Kaczmarczyk przedstawienia >
* rola dublowanaTłumaczenie i dramaturgia: Monika Muskała
Tłumaczenie tekstów francuskich (IV akt): Janusz Margański
Kostiumy: Anna Maria Karczmarska
Muzyka: Daniel Pigoński
Reżyseria świateł: Damian Pawella
Choreografia: Mikołaj Mikołajczyk
Asystent reżysera: Joanna Drozda
Opis:
Jestem dla niego tylko prezerwatywą - mówi o sobie Lulu w oryginalnej nieocenzurowanej wersji dramatu Franka Wedekinda, którą po raz pierwszy w Polsce wystawi Stary Teatr. Tego zdania, jak i wielu innych, nie ma w znanych dotychczas dramatach osnutych wokół postaci dziecięcej prostytutki Lulu.
Szokującą sztukę powstałą w Paryżu i w Londynie między 1892 a 1894 rokiem sfrustrowany autor przerabiał przez kolejnych dwadzieścia lat. Pod wpływem cenzury i wielu procesów jakie mu wytoczono (po jednym z nich cały nakład sztuki spalono), uobyczajniał drastyczności i obsceniczności, wygładzał, zawoalowywał i upoetyczniał na modłę modernistyczną. W efekcie powstały znane w Polsce do dziś dwa dramaty: Duch ziemi i Puszka Pandory (Wydawnictwo Literackie 1981).
Dopiero w 1988 roku, siedemdziesiąt lat po śmierci pisarza, wydobyto z sejfu pierwotną wersję Lulu (tzw. Urfassung) złożoną z pięciu aktów. Głośną prapremierową inscenizację przygotował w tym samym roku Peter Zadek w Deutsches Schauspielhaus w Hamburgu. W ostatnich latach pierwszą Lulu wystawiali m.in. Thomas Ostermeier i Michael Thalheimer. Została przetłumaczona na obce języki i uchodzi za oryginalny tekst i podstawę do interpretacji.
Lulu to jedna z najbardziej nieodgadnionych postaci literackich. Widziano w niej femme-fatale, nimfomankę, Heterę, kobiecego Don Juana to znów kobietę dziecko, Kaspara Hausera, ofiarę mężczyzn, wreszcie ucieleśnienie autonomicznej kobiecej seksualności i symbol wyzwolenia z przypisanych kobiecie społecznie ról. Ale Lulu to przede wszystkim tafla projekcyjna męskich fantazji. Oglądana męskimi oczami raz jawi się jako tańcząca lalka-przebieranka, innym razem jako muza i matka, to znowu jako półdzikie dziecko z ulicy z wdziękiem poddające się wychowaniu i modelowaniu, a wreszcie jako wyrafinowana Katarzyna Wielka z monstrualnym popędem seksualnym... Żaden z jej mężów i kochanków nie jest w stanie odkryć jej prawdziwej natury. W efekcie mężczyźni rozbijają się o Lulu, rozbijają się o własne projekcje i fantazje.
(mm)
[…] Pierwotna wersja „Lulu” zaskakująco silnie współbrzmi z aktualnymi problemami; Borczuch stara się jednak przenieść dyskusję z poziomu publicystyki na płaszczyznę dyskusji etycznej i egzystencjalnej. Dotyczy to zwłaszcza jednego z ważniejszych wątków dramatu- pedofilii. Tematu którego drastyczność sprawia, że widz zapomina o granicy między fikcją a życiem i z obawą obserwuje grające w tak obciążającym emocjonalnie przedstawieniu dzieci ( spokój przywraca jednak pewność, z jaką reżyser obsługuję maszynerię spektaklu). […]
O inteligencji i wrażliwości reżysera świadczy fakt, że wszystkie elementy długiego, eklektycznego, opartego na kapryśnych zmianach rytmu i napięcia spektaklu łączą się w koherentną całość. Szokująca opowieść o pedofilii i demaskacja rodzącego dewiacje społecznego wyrachowania, groteskowość wypaczonej erotyki i smutny patos nieodwzajemnionej miłości – splatają się w jedność. Borczuch rozprawia się zarówno z idealistycznymi mistyfikacjami, jak z libertyńskim egoizmem, a ironia nie oznacza tu ucieczki od odpowiedzialności. Jeżeli spektakl budzi protesty, to głównie dlatego, że cios ten w przypadku wielu osób okazuje się zadziwiająco celnie wymierzony.
[…] Żadnej tajemniczości, niedopowiedzeń, podniecającej aury erotyczności, atrakcyjności, perwersji. Ani sentymentalizmu. Borczuch z premedytacją pozbawia "Lulu" aury zakazanego owocu. I nie chodzi mu też o łatwe wzruszenie się dolą Lulu. Lulu (znakomita Marta Ojrzyńska) wzbudza wielkie namiętności, ale Borczuch pokazuje je jakby z oddalenia, z pasją antropologa, nie psychologa. Z wyczuleniem na śmieszność i nieporadność zachowań, w pełnym świetle. Co nie znaczy, że nie ma w spektaklu emocji. […]Spektakl Borczucha ryzykownie (ale z powodzeniem) balansuje na granicy między komedią a tragedią. Im dalej, tym tonacja staje się ciemniejsza.[…]
Joanna Targoń, I komedia, i tragedia, Gazeta Wyborcza, Kraków 2007, nr 257.
[…] Cechą charakterystyczną spektaklu Borczucha jest dystans. Reżyser celowo unika realizmu, pogłębionych psychologicznie postaci, nie gra na emocjonalnej nucie i zamiast tego ubiera bohaterów w groteskowy kostium. Z takiego chłodnego oglądu rodzi się refleksja. Miłosne igraszki sprowadzają się tu do kopulacji za parawanem, napięcie erotyczne jest rozładowywane za pomocą otworu w ścianie, a przygodny seks kończy się na obnażeniu sztucznego penisa. Śmierć kolejnego mężczyzny w życiu Lulu podsumowuje napis na ekranie, przy czym samo zdarzenie przypomina gag z komedii slapstickowej. Tytułowa bohaterka sprawdza się w roli ożywionej lalki, trudno więc wzruszyć się jej losem. Postaci są równie kalekie jak otaczający je świat. Katarzyna Borkowska stworzyła więc przestrzeń sprawiającą wrażenie niegotowej, chropowatej, jakby zamarkowanej. Taką, jak rzeczywistość powołana do życia przez Borczucha, w której jest więcej pospiesznego szkicu, ciekawości i otwartości na przygodę niż definiowania, moralizowania i dopełniania półtonami. Jego przyglądanie się menażerii spod ciemnej gwiazdy przypomina trochę wędrówki Wedekinda, który snując się ulicami Monachium, obserwował życie ulicznych prostytutek. Pokaż mi swoją waginę, a powiem ci, kim jesteś.
Aneta Głowacka, „Jestem tylko prezerwatywą”, Opcja 2008, nr 1.
[…] "Lulu" to spektakl bardzo konsekwentnie wyreżyserowany i zagrany. Nie ma tu scen niepotrzebnych. Każdy element wnosi jakiś kontekst, coś znaczy. Każde tupnięcie nogą, klaśnięcie, czy spojrzenie jest celowe. Dzięki temu spektakl posiada wewnętrzny, pulsacyjny rytm: raz oszałamiająco szybki, innym razem melancholijnie powolny. Zestawienie ze sobą przeróżnych gatunków: farsa, wodewil, dramat psychologiczny wynika zarówno z charakteru dramatu Franka Wedekinda, jak i konstrukcji całego spektaklu. Sposób ich zastosowania jest przemyślany tak, że nie stanowią wartości samej w sobie, lecz służą do stworzenia nadrzędnej formy. Jest ona pozornie chaotyczna, lekka, w pierwszej części bardzo śmieszna. Stanowi jednak kolorowe, nieco kiczowate opakowanie dla toczącego się w głębi wewnętrznego dramatu. Tym dotkliwszego, że ujawnianego fragmentarycznie, stopniowo, kawałek po kawałku. Borczuch bowiem bardzo brutalnie diagnozuje świat kulturowo ukształtowanych ról płciowych, odsłaniając jednocześnie, co się pod nimi kryje. Mężczyźni w jego spektaklu są żałośni, słabi i zakompleksieni. Kobiety natomiast sprowadzone do swojej cielesności, zajmują przypisane pozycje: od bóstwa, przez żonę, do zwykłej kurwy.
Monika Kwaśniewska, Dziewczynka z zapałkami bez majtek, Nowa Siła Krytyczna 2007.
Video
Animacje kostiumów