Przedstawienie:
Matka
Autor:
Stanisław Ignacy Witkiewicz przedstawienia tego autora >
Reżyser:
Jerzy Jarocki przedstawienia tego reżysera >
Scenografia:
Krystyna Zachwatowicz przedstawienia tego scenografa >
Obsada:
Zofia Plejtus: Danuta Maksymowicz przedstawienia >
Robotnik II : Aleksander Fabisiak przedstawienia >
de Pokoryja-Pęcherzewicz: Jerzy Święch przedstawienia >
Antoni Murdel-Bęski: Jerzy Trela przedstawienia >
Robotnik I: Leszek Piskorz przedstawienia >
Janina Węgorzewska: Ewa Lassek przedstawienia >
Leon Węgorzewski: Marek Walczewski przedstawienia >
Józefa Obrock: Zofia Więcławówna przedstawienia >
Joachim Cięcielewicz: Kazimierz Kaczor przedstawienia >
Apolinary Plejtus: Wiktor Sadecki przedstawienia >
Lucyna Beer: Zofia Niwińska przedstawienia >
Nieznajomy : Jerzy Bińczycki przedstawienia >
hr de la Trefouille: Roman Stankiewicz przedstawienia >
Dorota : Halina Wojtacha przedstawienia >
Leon Węgorzewski*: Jerzy Stuhr przedstawienia >
* rola dublowana
Opis:
„Matka” w inscenizacji Jerzego Jarockiego, to sztuka o mizeractwie duchowym, o zakłamaniu wewnętrznym bohaterów i wielkiej bladze, o umiejętności gestów pustych, kabotyńskich, nijakich. Jakże bardzo polski to klimat i polskie problemy, to wzniosłe bredzenie Leona Węgorzewskiego o zbawieniu ludzkości, o zawracaniu biegu historii. Zdaje się, że słuchamy pijackiej paplaniny w którejś z knajp związków twórczych. (…)
(…) To znakomity spektakl, zbudowany bezbłędnie w warstwie kompozycyjnej, dokładny i precyzyjny w opisie sytuacji, w odmierzaniu rytmu sekwencji. Intelektualny i żywiołowy zarazem. Naturalistyczny i nadrealistyczny w swojej poetyce. Wściekle żywy przez ciągłe odniesienia do współczesności. (…) Jarocki rozgrywa "Matkę" na kilku płaszczyznach: w sferze psychologii, polityki i metafizyki. Nie oddziela tych płaszczyzn od siebie, mając świadomość, że ich wzajemne przenikanie, współżycie ze sobą daje gęstość materii dramatycznej.(…)
(…) Scenografia Krystyna Zachwatowicz o dużych walorach malarskich, grająca nagłym kontrastem, niespodzianką. Świetny efekt kolorystyczny i metaforyczny zarazem z rozsypaną po scenie w dużej ilości niebieską wełną (akt II), po której pełzają aktorzy trupiobladzi, bez cienia koloru. Dekoracje i ubrania tylko i jedynie w tonach biało-czarnych zgodnie zresztą ze wskazaniami dramaturga.
Gra aktorska wyborna - odrealistyczniona, sztuczna. Zdeformowane gesty, ruch, mimika, głos. O takiej grze marzył Witkacy w swoich teoriach estetycznych-grze nie naśladującej absolutnie odpsychologizowanej, tworzącej rzeczywistość nową, niepodobną do tej z życia codziennego. Raz po raz niepokojącą jednak widza jakąś daleką analogią, jakby nagłym przypomnieniem czegoś, co jest nam bliskie znane, własne. Dwie wielkie kreacje stworzyli Ewa Lassek (Janina Węgorzewska) i Marek Walczewski (Leon Węgorzewski). Matka Ewy Lassek była groteskowa i patetyczna, wulgarna i dystyngowana, obłąkana i przerażająco trzeźwa, budząca śmiech i litość, a nade wszystko prawdziwa, ludzka w swym bezbrzeżnym udręczeniu i smutku. Walczewski budując swą rolę w tonacji cyrkowego klowna, ocalił w niej także kilka rysów dramatycznych. W zamykającym spektakl obrazie, kiedy ginie zadeptany butami narastającego bezosobowego tłumu, ma już tylko twarz człowieka przerażonego. Odpadła maska błazna, gra, to wszystko, co było sztuczne, skłamane.
Jedno jeszcze trzeba podkreślić w tym przedstawieniu: wielką dbałość reżysera o współgranie wszystkich składników: światła, ruchu, muzyki. Taka solidność rzemiosła nieczęsto się zdarza w naszych teatrach, które rzetelność roboty wolą zastąpić efekciarstwem. Nie wiem więc, co bardziej podziwiać u Jarockiego - sztukę interpretacji czy naturę rzemiosła?
Bronisław Mamoń, Matka, Tygodnik Powszechny 1972, nr 34.
(…) Interesujące to wznowienie jest zarazem konfrontacją poprzedniej inscenizacji z obecną. Wydaje się, że Jarocki wyciągnął wnioski ze spektaklu w r. 1964 - i postarał się o uzupełnienie własnej wizji sprzed lat nowymi elementami scenicznymi, które wzmacniają widowisko od strony filozoficznej; jest ono dojrzalsze, pełniejsze w przenośniach - a chyba też i bardziej komunikatywne. (…)
(…) Ponownie sprawdził się pomysł obsady roli Matki przez aktorkę bynajmniej nie sędziwą (Ewa Lassek), aby tym jaskrawiej "zagrały" sceny starości i młodości, trupa-manekina i młodej matki jak ze snu na jawie. Sufit - dawniej przytłaczający bohaterów sztuki - zastąpił obecnie Jarocki (utrzymując się w przyjętej poprzednio stylistyce inscenizacyjnej) opadaniem jakiegoś rękawa maszyny, z którego wysypują się groźne, a przecież groteskowe kukły człowiecze, zalewające scenę, świetnym pomysłem okazał się chwyt z zapełnieniem sceny kłębami włóczki, jak apokaliptyczna wizja potopu. Również i szpetota prawie pustej sceny z obskurnymi szafami, które później otrzymają pozłotkę - nadawała przenośniom dramatu przekorny charakter. Myślę, że współpraca twórcza reżysera oraz scenografa (Krystyna Zachwatowicz) przyczyniła się w równej mierze, co i gra aktorów, do wysokiej rangi widowiska. Bo że jest to spektakl nieprzeciętny, nawiązujący do ambitnych poczynań Teatru im. H. Modrzejewskiej, nie ulega wątpliwości.
Przedstawienie tym razem kładło akcent na postać Leona, jako wiecznego embriona w łonie matki. Symbolu niedojrzałości życiowej pewnych postaw. Marek Walczewski ponownie dał poznać swoje wielkie możliwości aktorskie. Świetny w sylwetce, z głową łysą niby osesek, doskonale operujący głosem, stworzył kreację. Imponował ponadto ogromną sprawnością, wręcz gimnastyczną. Jego ruchliwość aż do granic bezsensu wyraziście kontrastowała z postawą rezygnacji, stłumionych uczuć i reakcji Ewy Lassek jako Matki. Te dwie role prowadziły cały spektakl. (…)
Jerzy Bober, Pokaz teatralności Witkacego, Gazeta Krakowska 1972, nr 167.
(…) sztuka w dwóch aktach z epilogiem Witkacego w reżyserii Jerzego Jarockiego i scenografii Krystyny Zachwatowicz z muzyką Stanisława Radwana. Przedstawienie jest znakomite. Jarocki zrozumiał do głębi sens "Matki", dał jej niezwykle logiczną, konsekwentną, zwartą i gęstą interpretację. Wszystko było w tym przedstawieniu jasne. Zarówno konflikt pomiędzy matką i synem, ich wzajemna miłość i nienawiść, kompleksy i obsesje Leona, jego filozofia życiowa i oportunistyczna postawa. Programowe nieróbstwo, połączone z wielkim wysiłkiem intelektualnym, stosunki z Zosią, jego żoną, i Lucyną Beer, jego kochanką, wreszcie z całym otaczającym go światem.
Lecz największym odkryciem Jarockiego było nadanie całej sztuce i jej realizacji scenicznej jednolitego kształtu. Wydawało się zawsze, że pomiędzy drugim aktem i epilogiem istnieje w tej sztuce przegroda niepokonalna, że są to dwa odrębne utwory, luźno tylko ze sobą związane. Jarocki powiązał je tak naturalnie, że odtąd nie można będzie ich sobie wyobrazić oddzielnie. Jego wizja "Matki" jest niezwykle sugestywna i klarowna. (…)
Roman Szydłowski, "Matka" a la Sartre, Trybuna Ludu 1972, nr 345.