Przedstawienie:
Wesele
Autor:
Stanisław Wyspiański przedstawienia tego autora >
Reżyser:
Jerzy Grzegorzewski przedstawienia tego reżysera >
Scenografia:
Jerzy Grzegorzewski przedstawienia tego scenografa >
Obsada:
Marysia: Elżbieta Karkoszka przedstawienia >
Poeta, Widmo : Aleksander Fabisiak przedstawienia >
Nos: Mieczysław Grąbka przedstawienia >
Panna Młoda: Agnieszka Mandat przedstawienia >
Wojtek: Jerzy Święch przedstawienia >
Dziennikarz : Jerzy Stuhr przedstawienia >
Haneczka: Magda Jarosz przedstawienia >
Kuba : Edward Wnuk przedstawienia >
Rycerz Czarny : Jan Krzyżanowski przedstawienia >
Kasia: Ewa Kolasińska przedstawienia >
Klimina: Wanda Kruszewska przedstawienia >
Czepcowa: Elżbieta Willówna przedstawienia >
Gospodyni: Maria Zającówna-Radwan przedstawienia >
Poeta: Jan Nowicki przedstawienia >
Jasiek: Jerzy Trela przedstawienia >
Zosia: Anna Dymna przedstawienia >
Czepiec: Tadeusz Huk przedstawienia >
Rachel: Anna Polony przedstawienia >
Wernyhora*: Bolesław Smela przedstawienia >
Wernyhora*: Wiktor Sadecki przedstawienia >
Upiór: Jerzy Fedorowicz przedstawienia >
Widmo: Tadeusz Bradecki przedstawienia >
Chochoł: Marcin Sosnowski przedstawienia >
Ksiądz: Bolesław Nowak przedstawienia >
Kasper: Marek Litewka przedstawienia >
Dziad: Stanisław Gronkowski przedstawienia >
Żyd: Roman Stankiewicz przedstawienia >
Klimina: Halina Wojtacha przedstawienia >
Radczyni: Ewa Lassek przedstawienia >
Maryna: Teresa Budzisz - Krzyżanowska przedstawienia >
Ojciec: Kazimierz Borowiec przedstawienia >
Pan Młody: Jerzy Radziwiłowicz przedstawienia >
Gospodarz: Jerzy Bińczycki przedstawienia >
* rola dublowana
Opis:
/…/ Przywykliśmy do tego, że Wesele to krzepkość, jurność, skoczność chłopska, przynajmniej w akcie I . Im dalej w tekst skoczność zanika, by finał zabrzmiał chocholim tańcem niemocy.Grzegorzewski całkiem inaczej czyta rytm Wesela. Od pierwszej sceny jest on w jego przedstawieniu stłumiony, ale jest też wszechobecny i jednorodny. Jest to rytm wewnętrznego niepokoju zbiorowości , jej wewnętrzne wrzenie, które nie może się „przebić”, samorealizować w rzeczywistym życiu społecznym . „Chata rozśpiewana” Grzegorzewskiego; krakowska skrzynia malowana o obraz Matki Boskiej Częstochowskiej, pobłyskujący z dalekiej izby tanecznej, wskazują pamięci klucz, według którego ma rozmieścić inne obrazy i znaki poety. Izba jest jakby wielkim rezonatorem pamięci widza i wewnętrznej muzyki Wesela, budują ją poziome rytmy drewnianych pił, przeciwstawione zgrzebnością metalicznej, srebrzystej fakturze tła sceny i miękkości słomianych chochołów, zawierają w sobie zarówno metaforę pewnych treści ( mego ojca piłą rżnęli), przypomnienie rytmów drewnianej chaty i potencjalność osobliwego, zgrzytliwego dźwięku. Dwa wejścia po bokach sceny zbudowane z fortepianowych płyt, plastycznie „dźwięczących” strukturą młoteczków i kołków. Izba Grzegorzewskiego jest przestrzenią pamięci zarówno widowni, jak i bohaterów. Pamięci, którą pokryła mgła snu. A w przedstawieniu objawia się w całej pełni nierozerwalna jedność teatralnej metafory z myślą Wesela.
Wesele, którego symboliczne resume odnajdowaliśmy dotychczas w fizyczności chocholego tańca, u Grzegorzewskiego od pierwszej sceny jest tańcem, weselnym kołem. /…/ U Grzegorzewskiego rytm akcji , jej fizyczna ciągłość, kierunek wejść postaci stwarzają myślową iluzję koła tanecznego.
Ale jeśli koło taneczne jest symbolem społeczności spójnej tutaj rwie się co chwila i rozpada. Zgodnie z duchem i literą dramatu „Jeden w Sas, a drugi w las”, „Pan to gra na skrzypce, a ja na bas”. /…/
Elżbieta Morawiec, Chochole dusze, Życie Literackie 1977, nr. 28.
/…/Wesele obecne jest dokonaniem imponującym i niezwykle ważnym dla teatru i dla kultury, przede wszystkim z uwagi na siłę i odkrywczość interpretacji w nim zawartej /.../.
Grzegorzewski pokazuje w Weselu, jak i we wcześniejszych realizacjach, świadomość człowieka na scenie. Człowieka współczesnego. Zawiera w niej również te sfery myślenia, które nazywano dotąd podświadomością kolektywną, a które przez współczesny rozwój nauki i wiedzy o człowieku w coraz większym stopniu są racjonalizowane i uświadamiane. Z takiego spojrzenia na osobowość ludzką wynika w przedstawieniu podział na dwa wzajemnie się przenikające i wpływające na siebie sposoby ukazywania rzeczywistości: naturalizm który obejmuje sferę powszechnego doświadczenia i nadnaturalizm , ukazujący w formie materialnej sferę życia duchowego. Ciekawe, że tą drogą reżyser wraca do symbolizmu Wyspiańskiego /…/
Obie wymienionej wyżej sfery odgrywane są w tej samej scenerii, zbudowanej ze znaczących i czytelnych elementów: dwoje drzwi z elementów pianina i trzecie, do których ram przytroczone są smyczki – wejścia do weselnie rozmuzykowanej izby. I – z ważniejszych – dwa wiele mówiące elementy ruchome: stolik, który sam się porusza, i przestawny parkan z drewnianych pił, tych którymi rżnęli ojca Panna Młodego. Parkan dzieli scenę na strefę prawdziwego życia i strefę poddaną działaniu Chochoła – w akcie ostatnim pozostaje tylko ta ostania, a szlaban odcina przejście na drugą stronę – stronę rzeczywistości./…/.
Na tym Weselu trzeba mieć uszy i oczy bardzo szeroko otwarte, głowę również. Wymaga ono maksymalnego i nieustannego skupienia, nasycone jest w każdym momencie znakami plastycznymi, muzycznymi, sytuacji scenicznych I –go, II-go, III-go planu., bez odczytania których trudno uchwycić sens całości. Ponadto specyficzny, jak zawsze u Grzegorzewskiego, rodzaj odzmysłowionej gry aktorskiej i sposób mówienia tekstu, w znikomym stopniu sugeruje określoną przez reżysera interpretację. Nawet w scenach naturalistycznych brak oddziaływania na emocje widza. Jest to brak istotny w tym Weselu który – w moim przekonaniu – zadecydował, że nie stało się ono przedstawieniem więcej niż interesującym, mądrym i wybitnym/…/.
Anna Schiller, Z punktu widzenia wyższej blagi, Kultura 1977, Nr. 31.
/…/ Wspaniałość pomysłu Grzegorzewskiego w Weselu polegała – w najgrubszym ujęciu – na tym, że somnambuliczny finał uczynił zasadą egzystencji postaci przez całość spektaklu. Ci goście weselni tacy są na końcu, jak na początku: martwi wewnętrznie, ich gesty są pozorne, słowa mniemane. Entuzjaści Wyspiańskiego-wieszcza byli oburzeni – tak szargać istotę i ideę Wesela! A przecież Grzegorzewski odczytał Wesele bodaj w roku 1977, jak na jego własną świadomość owego roku przystało: tak zobaczył swoich rodaków, może i siebie. Właśnie jak marionetki, atrapy życia, senne zjawy z upiornych i męczących snów o wielkości i swobodzie bezwolne, choć szlachetne (nie wszystkie).
Tadeusz Nyczek, Teatr, jaki jest: życie grać, Dialog 1980, nr.3.