Przedstawienie:
Pochwała głupoty
Autor:
Erazm z Rotterdamu przedstawienia tego autora >
Reżyser:
Piotr Skrzynecki przedstawienia tego reżysera >
Scenografia:
Krystyna Zachwatowicz przedstawienia tego scenografa >
Obsada:
Postać: Marta Stebnicka przedstawienia >
* rola dublowana
Opis:
Stebnicka niszczy iluzję teatru, uprawia ciągłe wycieczki w kierunku głupoty naszych czasów; to rozwija jakiś, prostujący moralno – polityczny kręgosłup, transparent, to odsłania okno uwalane farbą, na którym widnieje wielce symptomatyczny napis: REMONT, to rozprawia o głupocie władców (władców w ogóle – oczywiście). No i dobrze, bo teatr jest w sumie sztuką ulotną i tej ulotności powinien dawać świadectwo. To łamanie iluzji stało się warunkiem, dzięki któremu monodram, zwłaszcza w pierwszej części nie nużył. Trochę gorzej było pod koniec przedstawienia, gdyż powoli wyczerpywały się środki aktorskiego wyrazu, służące rozweselaniu. A mimo to Stebnicka oparła się schematyzmowi, co jest zasługą bogatego zasobu środków technicznych, którymi ta aktorka dysponuje. Trud Stebnickiej był niemały – zważywszy, że spektakl ten wywodzi się jakby z konwencji teatru ubogiego: brak muzyki, brak dekoracji, widownia i scena zlewa się w jedno. Pozostaje aktor i rekwizyt; to wystarcza, by istniał teatr, jeśli tylko w należyty sposób funkcjonuje. W związku z tym - można mieć zastrzeżenia do krępującego ruchy aktorki i nieużytecznego w spektaklu kostiumu. Określał on co prawda Głupotę we wszystkich jej atrybutach (takie różne fatałachy, sprzączki, sznureczki, podwiązki), ale ten zewnętrzny rys znaczący ubioru nie sprawdził się w swej funkcji w przedstawieniu.
[…] Można sądzić, że spektakl w całości nakierowany był na sposób wygłaszania tekstu, na jego interpretacje. Mogło to być równie dobrze podstawą słuchowiska radiowego. Inna sprawa, że Stebnicka wygłasza monolog udatnie i to właśnie jest warunkiem powodzenia „Pochwały głupoty”. Ale czy jest to sukces zupełny? Wesołe przedstawienie jest dedykowane widzowi, który nie chce przyjąć konwencji zabawy, bo nic go nie cieszy, stracił poczucie humoru, jest w teatrze i jednocześnie go nie ma. Słucha, a nie słyszy, śmieje się, ale nic go nie bawi. Jest nieszczery i aktorka wie o tym, a stąd próby wzbudzenia radości, próby zaangażowania widza w przedstawienie przesłaniają ciągle aktualną mądrość Erazmowego traktatu. Stąd też gra Stebnickiej staje się wyrażaniem jej przede wszystkim; nie aktora przychodzącego z teatru, ale prywatności pani Stebnickiej. To także jeden z ulotnych wątków tego przedstawienia – ubogiego w teatr, bogatego w życie.
Włodzimierz Szturc, Pochwała głupoty, Echo Krakowa 1981, nr 109.
Aby kochać, trzeba być głupcem, aby słuchać polityków, wierzyć władcom, prowadzić wojny, wierzyć w cokolwiek, ginąć za sprawę – trzeba być głupcem. Głupota jest bowiem fundamentalną siłą napędzającą człowieka poszczególnego i społeczeństwo, jest także głównym bezpiecznikiem trwałości systemów i wiar; unieruchamia myśl człowieka, czyni go ospałym i zadowolonym z byle kłamstwa.
[…] To bardzo dziwne i w istocie swojej niezwykłe, żeby przy pomocy środków teatru, przy pomocy aktora, kostiumu, sceny, świateł opowiadać takie czysto intelektualne rzeczy. Jeszcze bardziej niezwykłe jest to, że zamierzenie udało się w pełni, nie tylko ze względu na mądrość czy atrakcyjność tekstu, ale także w wymiarach artystycznych czy estetycznych.
Maciej Szybist, Pochwała głupoty, Gazeta Krakowska 1981, nr 96.