Przedstawienie:
Trzecia pierś
Autor: Ireneusz Iredyński przedstawienia tego autora >
Reżyser: Józef Czernecki przedstawienia tego reżysera >
Scenografia: Anna Franta przedstawienia tego scenografa >
Obsada:
Tomasz: Edward Linde-Lubaszenko przedstawienia >
Ewa: Ewa Kolasińska przedstawienia >
Jerzy: Tadeusz Huk przedstawienia >
* rola dublowanaOpis:
Sztuka Ireneusza Iredyńskiego „Trzecia pierś” traktuje o narodzinach przemocy i terroru, odsłania sposoby manipulowania społecznością, a przede wszystkim odkrywa ułomności symboli potrzebnych tłumom do szczęścia i wiary. Sam temat ani nowy ani odkrywczy, ale nigdy dość o tym refleksji, tym bardziej gdy widownię zapełniają młodzi ludzie.
NOW, Przy pełnej widowni, Gazeta Pomorska 09.12.1986.
W Trzeciej piersi Iredyński […] podejmuje temat stosowanej przez władze przemocy wobec jednostki i społeczeństwa. […] modelowym obrazem społeczności, z której emancypuje się władza, jest gromada ludzi izolująca się od cywilizacji w imię harmonii prostoty i szczęścia. Organizacja takiej grupy niesie ze sobą niebezpieczeństwo nadmiernego sformalizowania zasad sprawowania władzy, a co za tym idzie konieczność wykreowania charyzmatycznego przywódcy, który potrafi skupić wszystkie siły grupy wokół jednej, dominującej idei.
Przewodzi tej grupie rozhisteryzowana z powodu choroby Ewa (Ewa Kolasińska). Ascetycznym teoretykiem działającym zgodnie z zasadą „konieczności dziejowej” jest Tomasz (Edward Lubaszenko), a racjonalnie myślącą, silną indywidualnością – Jerzy (Tadeusz Huk). Różne ambicje i dążenia tych ludzi łączy jedno: wspólny strach, wywołany niepewnością egzystencji, podświadomym lękiem przed śmiercią, brakiem jasności w widzeniu swego miejsca w otaczającym ich świecie. Stąd już niedaleka droga do wykreowania wspólnego przeciwnika, który choć wyimaginowany, pozwoli istnieć totalitarnej władzy.
Tomasz Uniwersał, ‘Trzecia pierś’ przy Sławkowskiej, Teatr 1986, nr 10.
Wszyscy bohaterowie „Trzeciej piersi” nagle ni stąd ni zowąd stają się źli, stosują okrutną przemoc, mordują - i to nie jest uprawdopodobnione. Dlatego „studium przemocy” wypada blado, a znani i skądinąd podziwiani artyści czują się najwyraźniej niezręcznie, są nawet trochę sztuczni. W dodatku Ewa Kolasińska jako przywódczyni wspólnoty nie potrafiła stworzyć osobowości charyzmatycznej i trudno uwierzyć w ślepe oddanie, uwielbienie tłumów z jakim się ponoć spotyka. Nie pomógł toples, który prezentowała zupełnie niepotrzebnie. Najlepszy był Huk – witalny, żywiołowy. Głównie dzięki niemu mocny akcent wprowadziła scena końcowa, w której najwięcej owego „żywiołu” z siebie wykrzesał.
Krystyna Starczak – Kozłowska, Smak codzienności, Fakty 03.01.1987.
Video
Animacje kostiumów