Przedstawienie:
Malte albo Tryptyk marnotrawngo syna
Autor:
Rainer Maria Rilke przedstawienia tego autora >
Reżyser:
Krystian Lupa przedstawienia tego reżysera >
Scenografia:
Krystian Lupa przedstawienia tego scenografa >
Obsada:
Matka, Branicka : Małgorzata Hajewska-Krzysztofik przedstawienia >
Ewald Tragy : Paweł Miśkiewicz przedstawienia >
Jeanne: Lidia Duda przedstawienia >
Kranz: Zbigniew Ruciński przedstawienia >
Malte ( z Michałem Wrońskim gościnnie): Piotr Skiba przedstawienia >
Abellone: Iwona Budner przedstawienia >
Ingeborga, Siostra: Agnieszka Mandat przedstawienia >
Sten: Jerzy Święch przedstawienia >
Klara: Katarzyna Gniewkowska przedstawienia >
Władimir, Lassman: Andrzej Hudziak przedstawienia >
Klein, Lekarz II: Bolesław Brzozowski przedstawienia >
Lekarz I, Szwagier,Gospodarz: Zbigniew Kosowski przedstawienia >
Zofia, Siversen: Urszula Kiebzak przedstawienia >
Ciotka Augusta, Szulinowa: Izabela Olszewska przedstawienia >
Ciotka Karolina, Ciotka Matylda, Żebraczka : Maria Zającówna-Radwan przedstawienia >
Thalman: Jacek Romanowski przedstawienia >
Kuzynka Agata, Zoe: Anna Radwan-Gancarczyk przedstawienia >
Hrabia Brahe: Andrzej Kozak przedstawienia >
Kuzynka Berta, Wiera : Beata Fudalej przedstawienia >
Kurz, Sąsiad: Krzysztof Głuchowski przedstawienia >
Ojciec: Jan Frycz przedstawienia >
Szulin : Juliusz Grabowski przedstawienia >
Gość: Rafał Gralewski przedstawienia >
Malte* (z Piotrem Skibą gościnnie): Michał Wroński przedstawienia >
* rola dublowana
Opis:
(...) Lupa buduje wspaniałe sekwencje scen niemych, których funkcja to właśnie zaklinanie znaków, daremne próby czytania w znakach: zjazd rodzinny w zamku dzieciństwa nasłuchiwanie odgłosów w nędznym hotelu, poczekalnia lekarska wypełniona manekinami, przedział kolejowy nocą, gdzie sen zaskoczył podróżnych w pozach spustoszenia i rozkładu.
(...) Cały problem sztuki współczesnej jest tutaj, problem znaków bez wnętrza i wnętrza bez formy, rozbratu między bogactwem języka w jego zdolnością do wgryzania się w rzeczywistość.
Ewa Bieńkowska, Misteria Krystiana Lupy, Znak 1992, nr 4.
(...) Ten rozciągnięty ponad wszelkie przyzwyczajenia publiczności czas, to mnożenie kolejnych scen, celebrowanie pauzy i ciszy stanowią jakby fizyczny wymiar czy ekwiwalent teatralny owego procesu indywiduacyjnego, który w sferze psychologicznej polega na swoistym umieraniu ku nowemu narodzeniu czy ściślej: odrodzeniu - duch musi przebić się przez skorupy świadomości, a to już misterium, którego nie da się załatwić w trzech aktach z dwiema przerwami. Grecy przesiadywali w swoim teatrze całymi dniami nie dlatego, że nie mieli co robić; misteria średniowieczne ciągnęły się tygodniami. A teatr Lupy w jakimś sensie należy do porządku mistycznego, w każdym razie o tyle, że ma w nim nastąpić przemiana życia. Tu już nie chodzi o zabawę, rozrywkę czy wzruszenie; tu chodzi o wydestylowanie poprzez długie i żmudne reakcje duchowe pierwiastków budujących sens tego świata. I warto w tym procesie uczestniczyć wiele godzin choćby po to, żeby w którymś momencie doznać ekstazy, gdy w prześwitach teatru ukazuje się sama esencja.
(...) Teatr Lupy osiąga apogeum paradoksalnie wtedy, gdy w jakiś sensie przestaje być teatrem: w chwilach zawieszenia, wyciszenia, gdy zamiera ruch i jakakolwiek akcja, gdy nie trzeba już nic mówić ani niczego czynić; gdy w bezczasowości i bezruchu świadomość uzyskuje wgląd w samą siebie w akcie jakiejś iluminacji.
Janusz Majcherek, Pomyślenia przy Lupie, Teatr 1992, nr 4/5.
(...) Lupa dotyka bez skrupułów najciemniejszych stron ludzkiej natury, wywleka najbardziej intymne, skryte i wstydliwe motywacje wszelkich zachowań. Pokazuje ludzi w stanie jakiegoś wewnętrznego rozsupłania. Ale tym, co do teatru Lupy przyciąga może najbardziej, jest jego - czasem na poły dziecinna - wiara w ciągłą możliwość wewnętrznej przemiany. Ta ciemna materia życia, którą przywołuje w swoich spektaklach, może zostać zamieniona w złoto. (...)
Dwie role w tym spektaklu budzą szczególny podziw: Malte Piotra Skiby i Lassman Andrzeja Hudziaka. Role doprowadzone do stanu niemal idealnej przezroczystości. Właśnie na nich, jak na najczulszych instrumentach, zagrał Lupa temat główny swojego przedstawienia. I Malte, i Lassman wracają po latach do rodzinnego domu. Między chwilą teraźniejszą a wspomnieniem dzieciństwa rozciąga się cała przepaść czasu. Jest doznanie obcości wobec ludzi i bliskości wobec przedmiotów. A także zdumienie wobec samego siebie, rozpiętego na krawędzi dwóch czasów. (...)
Od czasu Miasta snu nie zdarzyło się Lupie z taką otwartością odsłonić symbolicznego zaplecza swojego teatru. (...) Wiąże się to ze zmianą perspektywy. Malte opiera się na subiektywnej narracji, zasadzie zwielokrotnionych odbić jednego punktu widzenia. Już samo dopisywanie scen, których nie ma w Maltem (...) jest próbą utożsamienia się z cudzą wrażliwością i wyobraźnią. Poszczególni bohaterowie "tryptyku" to sobowtóry Rilkego, ale także Lupy.
Od epickiej niemal narracji w Ewaldzie Tragym przechodzi Lupa w Maltem do rozbitej mozaiki różnych czasów: wspomnienia, snu, wyobraźni, okruchów czasu realnego. Ale najbardziej niezwykła pod tym względem jest ostatnia część tryptyku, Historia opowiedziana ciemności. W przeciwieństwie do dwóch poprzednich wieczorów trwa krótko. Ledwie ponad godzinę. Efekt zaskoczenia, jakiego doznaje widz, otwiera tu perspektywę czasu jeszcze nie dopełnionego. To jest szansa, którą Lupa zawsze daje swoim bohaterom. I którą, jak sądzę, sam się karmi.
Grzegorz Niziołek, Przemiana, Teatr 1992, nr 4/5.