Przedstawienie:

Mizantrop

Autor: Molier przedstawienia tego autora >

Reżyser: Krzysztof Nazar przedstawienia tego reżysera >

Scenografia: Zofia de Ines-Lewczuk przedstawienia tego scenografa >

Obsada:

Pokojówka: Małgorzata Hajewska-Krzysztofik przedstawienia >

Służący Alcesta: Rafał Jędrzejczyk przedstawienia >

Alcest: Krzysztof Globisz przedstawienia >

Arsena : Alicja Bienicewicz przedstawienia >

Akast: Zbigniew Kosowski przedstawienia >

Filint: Jerzy Grałek przedstawienia >

Oront: Leszek Piskorz przedstawienia >

Celimena : Anna Radwan-Gancarczyk przedstawienia >

Elianta : Beata Rybotycka przedstawienia >

Klitander: Jan Korwin - Kochanowski przedstawienia >

Woźny: Juliusz Grabowski przedstawienia >

* rola dublowana

Opis:

Wszystko zaczyna się od małego chłopca w aksamitnym ubranku z białym żabocikiem, który dźwigając spore lustro najpierw układnie wchodzi na scenę, potem przebiega chyłkiem kilka kroków, w końcu podstawia owoż zwierciadło naturze – Mizantropowi. Jednak odbity w nim wizerunek nie będzie bardzo wykrzywiony, bowiem rolę Alcesta reżyser powierzył Krzysztofowi Globiszowi, który w swoim dorobku ma kolekcję raczej romantycznych niż żółciowych kochanków. Zatem według typologii Jana Kotta ten Mizantrop będzie grany nie na „Choleryka”, ale „na melancholika”, aczkolwiek…

Krzysztof Nazar postanowił ominąć całą tradycję grania Moliera i sięgnąć do źródła. Przypomnieć, że z Molierem współpracował Lully, który kazał aktorom tańczyć, recytować, odgrywać sceny pantomimiczne. Gorzką mądrość życiową reżyser ubarwił więc radością tworzenia. I tak pierwszy filozoficzno-polityczny dialog Alcesta z Filintem stał się od razu popisem aktorstwa w typie dell arte, przedziwną mieszanką sięgającą tradycji baletu klasycznego z jednej, a farsy z drugiej strony. Była to układanka konwencjonalnych gestów, przypisanych do postaci, jak chociażby barokowy ukłon, podobny salutowi szermierczemu, do osoby jowialnego Filinta. Zagrał go zresztą wspaniale, z lekkością słonia o motylich skrzydłach, Jerzy Grałek. Wszystko unosiła tutaj stylizowana na barokową muzyka. Nawek kiedy przebrzmiała, pozostawała w tanecznych, manierycznych ruchach aktorów, czasem nawet przerysowanych w swojej przesadzie, jak to było w przypadku Oronta Leszka Piskorza, który w żaden sposób nie był w stanie zapanować nad swoimi komedianckimi zapędami. Generalnie jednak i z rozmysłem obowiązki komediowe powierzono tutaj Pokojówce, Małgorzacie Hajewskiej-Krzysztofik. Wygłaszała ona jedynie drobne anonse, ale przez cały czas istniała w ruchu, niczym ufolbanione połączenie Arlekina i Colombiny z komedii dell arte.

Centralną jednak postacią saloniku Celimeny, w którym rzecz cała się odbywała, była jego gospodyni – delikatna, zwiewna figurynka o szklanym głosiku i… rozdwojonym języczku. To piękna, pełna zjadliwego wdzięku rola Anny Radwan, przy której Alcest Krzysztofa Globisza miał święte prawo do gorzkiej, melancholijnej zadumy i niezgody na przewrotność tego świata. Jego postać zresztą stopniowo, „dramatyczniała”, wzruszała, ujmując wszystkim innym radości i beztroski, aż do klęski, do odejścia.

W ostatniej scenie Alcest otwiera niewielkie drzwi tkwiące dotąd wydawałoby się bezcelowo pośrodku ściany zamykającej proscenium i zwyczajnie odchodzi. Takie małe szare klęski są wbrew pozorom bardzo spektakularne, wzruszają.(…).

Maria Wąs, Mizantrop, czyli Ceremonie, Dziennik Polski 1992, nr 127.

To interesujące, znakomite przedstawienie, ostre, tnące po oczach zapatrzonych w zastygłe konwencję teatralne, odważne reżysersko, zachwycające aktorsko, wysmakowane w każdym scenicznym szczególe. (...)

Ileż w tej tragicznej komedii sprzed ponad trzystu lat rzeczy wciąż żywych i aktualnych, ile pytań, sporów i zaiskrzeń tłukących się w naszym życiu osobistym i publicznym! Wprowadzić do życia domowego i społecznego radykalizm norm etycznych, być absolutystą moralnym, gwałtownikiem prawdy, być nieugiętym, trochę ponurym kontestatorem wobec tragiczności i banalności powszechnego zła i głupstwa tego świata, wobec kłamstw, hipokryzji i sprzedajnego pochlebstwa – czy przystać chytrze niby to nie tracąc szacunku dla siebie na ugodę ze światem obłudy i głupoty, że światem mizdrzenia się, iluzji i urojeń, na oportunistyczne paktowanie z siłami żądnymi posłuszeństwa i poklasku. Od iluż to epok i pokoleń ludzka kondycja boryka się z tym problemem? Zaznaliśmy i my jego cierpkiego smaku w naszych pokrętnych życiorysach i doświadczamy go dziś na bieżąco.

Mądry i teatralnie przenikliwy był Molier, że tej piekielnie trudnej i praktycznie nierozwiązalnej problematyki egzystencjalnej nie umieścił na dworze królewskim czy magnackim, wśród statystów, filozofów i moralistów zawodowych, lecz w saloniku inteligentnej i  uwodzicielskiej wdówki, a osią akcji uczynił miłość, wokół której wszystko się kręci, nieszczęśliwą miłość moralnego fundamentalisty do owej uroczej wdówki.(…).

Kazimierz Kania, "Mizantrop" wyłuskany z konwencji, Słowo Powszechne 1992.

 

 

 

Animacje kostiumów

Narodowy Stary Teatr w Krakowie tel. 48 12 4228566, 48 12 4228020 wew. 134 fax 12 2927512 e-mail:muzeum@stary.pl
Copyright 2011