Przedstawienie:
Kontrabasista
Autor: Patrick Süskind przedstawienia tego autora >
Reżyser: Jerzy Stuhr przedstawienia tego reżysera >
Obsada:
Postać: Jerzy Stuhr przedstawienia >
* rola dublowanaKwartet obojowy w składzie: Mariusz Pędziałek - obój, Barbara Stuhr - Skrzypce, Barbara Wojciechowska - altówka, Tomasz Wyroba - wiolonczela
Opis:
(…) Spektakl trwa półtorej godziny. Rozpoczyna go mały koncert muzyczny, wykonany przez Kwartet Obojowy w składzie: Marian Pędziałek – obój, Barbara Stuhr – skrzypce, Barbara Wojciechowska – altówka, Tomasz Wyroba – wiolonczela. Koncert składa się z utworów Mozarta , J. Francaix, M. Pędziałka i B. Schaeffera. Jerzy Stuhr grający rolę Kontrabasisty dołącza do Kwartetu Obojowego w czasie wykonywania „Kwintetu Kontrabasowego D-dur” Pędziałka. Staje przy kontrabasie i próbuje wywołać z niego dźwięki przy pomocy smyczka i palców. Gra, czy raczej markuje grę z przejecie nowicjusza. Robi to świetnie i to jest pierwsza przyjemność, która widz odnosi ze spotkania z aktorem.
Jeszcze trwa koncert, kiedy kontrabasista (Jerzy Stuhr) odchodzi na bok sceny, zdejmuje z siebie frak, śnieżnobiałą koszulę i kamizelkę i nakłada szlafrok. Po odejściu ostatniego muzyka oboisty, rozpoczyna swój długi monolog. Jest sam, zamknięty w ramach swojego małego mieszkania, pośrodku kilku mebli i wielkiego pudła kontrabasu. Ten monolog trwa około godziny. Przez pierwszy kwadrans wydaje się mocno nudnawy. Widz ma wrażenie, że znalazł się przypadkowo na jakimś bardzo uczonym wykładzie o budowie kontrabasu, wykładzie drobiazgowym, naszpikowanym fachowymi terminami. Dopiero po chwili rzecz zaczyna być interesująca, kiedy w strukturę wykładu wdzierają się osobiste zwierzenia, niezwiązane z głównym tematem dygresje, kiedy rozwija się opowieść o udrękach zawodowych, rozczarowaniach, zawiedzionych nadziejach życiowych. Ostatni człon monodramy o uczuciowych porażkach Kontrabasisty, o niespełnionej wielkiej miłości do sopranistki z opery i seksualnych tęsknotach, należy do najlepszych fragmentów przedstawienia.
Stuhr jest znakomitym aktorem, o świetnie ustawionym głosie, o dużej wyrazistości środków ekspresji teatralnej. Gra twarzą, rękami, całym ciałem. Jest wspaniały i nie do naśladowania, kiedy się śmieje lub płacze, kiedy układa w wyobraźni scenariusz, którego nigdy nie zagra. Stuhr jakby się bawił tą rolą, rola trochę z melodramatu i farsy, ale także z „wysokiej komedii” w rozumieniu Norwidowskim. Aktora fascynują same sytuacje i klimaty duchowe z tymi sytuacjami związane. Tyle w nich różnych tonacji, nastrojów, barw. Kontrabasista Jerzego Stuhra jest sentymentalny i melodramatyczny. A przy tym bardzo prawdziwy, kiedy opowiada o swoich rzeczywistych czy urojonych poniżeniach, zniewagach, podrzędności w hierarchii orkiestry i hierarchii społecznej. Jego monolog o rozpaczliwej samotności nie brzmi nigdy banalnie. A staje się naprawdę przejmujący, kiedy odsłania wnętrze puste i wypalone niewiarą. (…)
Bronisław Mamoń, „Kontrabasista”, Tygodnik Powszechny 1985, nr 10.
(…) Zdawałoby się, że tzw. teatr jednego aktora jest już dziś dla widza mało atrakcyjny. Stuhr pokazuje co świetnym warsztatem aktorskim zrobić można ze skromnego przedstawienia, w którym partnerem artysty jest właściwie jedynie kontrabas, wyglądający „jak stara, gruba baba”. Jeden człowiek na scenie potrafi przykuć na dwie godziny widownie i nie ma w „Kontrabasiście” momentów nudy. Stuhr dopracował role finezyjnie, do tego stopnia, iż nauczył się nawet gry – i to dobrej gry – na kontrabasie, co w końcu nie jest wcale taką łatwa sztuką. Okazuje się, że jednoosobowy teatr w dalszym ciągu żyje, a jego jakość i popularność zależy przede wszystkim od osobowości i umiejętności wystawiającego. (…)
Przemko Maria Grafczyński, Walka z kontrabasem, Dziennik Polski 1986, nr 277.
Video
Animacje kostiumów