Przedstawienie:
Klątwa
Autor:
Stanisław Wyspiański przedstawienia tego autora >
Reżyser:
Andrzej Wajda przedstawienia tego reżysera >
Scenografia:
Krystyna Zachwatowicz przedstawienia tego scenografa >
Obsada:
Jedna z postaci w Chórze: Iwona Budner przedstawienia >
Dziewka: Magdalena Cielecka przedstawienia >
Młoda: Monika Jakowczuk przedstawienia >
Dzwonnik: Jerzy Nowak przedstawienia >
Jedna z postaci w Chórze: Danuta Maksymowicz przedstawienia >
Jedna z postaci w Chórze: Dorota Pomykała przedstawienia >
Jedna z postaci w Chórze: Lidia Duda przedstawienia >
Jedna z postaci w Chórze: Bolesław Brzozowski przedstawienia >
Jedna z postaci w Chórze: Aldona Grochal przedstawienia >
Matka : Izabela Olszewska przedstawienia >
Jedna z postaci w Chórze: Elżbieta Willówna przedstawienia >
Sołtys: Jerzy Grałek przedstawienia >
Jedna z postaci w Chórze: Tadeusz Jurasz przedstawienia >
Jedna z postaci w Chórze: Andrzej Buszewicz przedstawienia >
Jedna z postaci w Chórze, Dzwonnik /od 01.1999/: Roman Gancarczyk przedstawienia >
Ksiądz: Jan Frycz przedstawienia >
Parobek: Piotr Cyrwus przedstawienia >
Pustelnik: Kazimierz Borowiec przedstawienia >
Jedna z postaci w Chórze: Marek Litewka przedstawienia >
Jedna z postaci w Chórze: Leszek Świgoń przedstawienia >
* rola dublowana
Opis:
Prawdziwym tematem krakowskiej Klątwy jest styl tej inscenizacji. Może dlatego spektakl to popis aktorów starszej generacji: wielką kreację w roli matki Księdza stworzyła Izabela Olszewska. Bardzo dobry Kazimierz Borowiec jako Pustelnik i Jerzy Nowak (Dzwonnik). Wajda kadruje świat sceniczny długimi ujęciami, wiele razy decyduje się zostawić scenę pustą w oczekiwaniu na wejście postaci. Reżyser nie przybliża tego świata współczesności. Pokazuje obcych nam mentalnie ludzi i obcy świat, równie daleki jak przestrzeń greckiej tragedii. Wszystko tu jest prawdopodobne, choć nieprzystawalne już do naszych systemów wartości czy etyki. /…/
Ciężar spektaklu dźwiga Jan Frycz – jego ksiądz jest silny, pyszny i gniewny, świadom ciążącej na nim winy, ale zarazem upajający się swoim grzechem. Wierzy, że jego rozpusta to sprawa między nim a Bogiem. Partneruje mu Monika Jakowczuk – debiut w Starym Teatrze, pyskata wiejska dziewucha, skrywająca butą własne upokorzenia. Jakowczuk jest najlepsza w finale – kiedy wraz z dziećmi, odświętnie ubrana, z rozpuszczonymi włosami odchodzi przez bramę śmierci i w drugiej scenie, gdy w nadpalonej sukni i z gorejącą głownią w dłoni pędzi, by spalić wieś. Zapamiętałem jeszcze Parobka – Piotra Cyrwusa – w którym cynizm i prostoduszność mieszają się w zdumiewająco równych proporcjach.
To przedstawienie będzie budzić sprzeczne opinie i sądy. Można bowiem sformułować zarzut, że w Klątwie zagadki tekstu pozostają wciąż zagadkami. Wajda nie pyta dlaczego dziewczyna zbiegła ze stosu i przerwała w połowie swą ofiarę. Niezbyt czytelna jest też jej relacja z gromadą. To dlatego krakowska Klątwa jest bardziej tragedią "rodzinną" niż tragedią "zbiorowości". Również problem sankcji religijnej jest tutaj stłumiony. Bohaterowie działają tylko wobec siebie a nie wobec Boga. Może właśnie znaku jego obecności w tym świecie najbardziej zabrakło mi w przedstawieniu Andrzeja Wajdy, gdyż kir spadający w finale na sceniczny horyzont jest tylko efektem teatralnym, a nie sygnałem innego wymiaru.
Łukasz Drewniak, Patos klasyka, Gazeta Wyborcza 1997, nr 240.
/.../ Klątwę w Starym można, jak się zdaje, określić mianem patetyczno-operowej. Funkcję monumentalizującą ma już scenografia Krystyny Zachwatowicz lokująca w centrum sceny szeroką bramę z jasnego drzewa: granicę między skalanym tragiczną winą terytorium Księdza i Młodej - i resztą świata, obłożoną klątwą Bożą za ich grzech. Podwórzec plebanii jest przestronny i zimny: w większym stopniu to grecka orchestra niż rzeczywiste gospodarstwo na galicyjskiej wsi sprzed stu lat. Horyzont sceny zakreśla biały ekran, na tle którego pracująca na księdzowym polu gromada wygląda jak wycięte z papieru sylwetki. Są tu chórem: skandują kwestie w rytm poddawany przez perkusję. W tej przestrzeni kształcony odbiorca łatwo spostrzeże elementy strukturalne sztuki tragicznej z czasów Ajschylosa czy Eurypidesa.
Jacek Sieradzki, Zimne ognie, Polityka 1997, nr 47.