Przedstawienie:

Iwona księżniczka Burgunda

Autor: Witold Gombrowicz przedstawienia tego autora >

Reżyser: Horst Leszczuk /Grzegorz Jarzyna/ przedstawienia tego reżysera >

Scenografia: Barbara Hanicka przedstawienia tego scenografa >

Obsada:

Iwona: Magdalena Cielecka przedstawienia >

Król Ignacy: Mieczysław Grąbka przedstawienia >

Książę Filip: Marek Kalita przedstawienia >

Dama Jolanta: Katarzyna Gniewkowska przedstawienia >

Dama Dominanta: Dorota Pomykała przedstawienia >

Kamerdyner: Edward Wnuk przedstawienia >

Walenty, Żebrak, Wielki Sędzia: Bolesław Brzozowski przedstawienia >

Ciotka Faura: Aldona Grochal przedstawienia >

Ciotka Flora: Ewa Kolasińska przedstawienia >

Inocenty: Jacek Romanowski przedstawienia >

Szambelan: Roman Gancarczyk przedstawienia >

Królowa Małgorzata: Anna Polony przedstawienia >

Iza*: Beata Fudalej przedstawienia >

Cyprian: Piotr Cyrwus przedstawienia >

Kanclerz: Juliusz Grabowski przedstawienia >

Marszałek: Kazimierz Borowiec przedstawienia >

Iza*: Katarzyna Tlałka przedstawienia >

Taniec Opętaniec: Ryszard Ostromęcki przedstawienia >

Cyryl: Cezary Kosiński przedstawienia >

* rola dublowana

Opis:

/…/ Atutem spektaklu jest aktorstwo polegające na wyciągnięciu ostatecznych konsekwencji z tekstu. Książę Marka Kality (który wraz z dwójką towarzyszy może stanowić ironiczne odbicie postaci Hamleta) jest takim właśnie znu­żonym, nieco upozowanym na księcia Danii dan­dysem. Jego błazenada wynika tyleż z cieka­wość, co z nudy, a jego nonszalancja zaprawiona jest lękiem przed nieznanym, które symbolizu­je Iwona. Gra Kality to ryzykowne, lecz udane, balansowanie pomiędzy sztucznością i pozą a przebłyskami psychologizmu.

Elementy farsy czystej wody w wykonaniu takich mistrzów, jak Anna Polony i Mieczysław Grąbka, dochodzą do głosu przede wszystkim w postaciach Królowej i Króla. Prosty chłop o niezbyt wyszukanym słownictwie i gustach oraz leciwa dama z pretensjami do zwiewności i poetyczności bawią i przerażają. Niby służy - a właściwie manipuluje nimi - nieco demonicz­ny Szambelan (Roman Gancarczyk) o łysej czaszce ascety i przenikliwym spojrzeniu.

Reżyser bardzo dba o detale, światło, pracowi­cie cyzeluje sceniczny świat, lecz także bawi się prostymi efektami (niby walki Wschodu w nocnej scenie Królowej, pomysł na grę w tenisa). Jego sukces polega na umiejętnym łączeniu liryzmu, a nawet patosu z komizmem. (Zagubiona Iwona w ponętnym negliżu błąka się w tyle sceny, po chwili znika i słyszymy odgłos spłuczki klozeto­wej, a skrzywienie się Króla dobitnie wskazuje odrazę, jaką jej osoba budzi w pałacu.) Jarzyna ma talent do komponowania malowniczych obrazów, którym towarzyszy piękna muzyka - dawna i współczesna, Wschodu i Zachodu. Sprawnie żon­gluje klimatami, estetyzuje, także za pomocą wy­rafinowanej scenografii Barbary Hanickiej. I choć te zabiegi mogą wywoływać lekki przesyt, daj Bo­że częściej formułować podobne zarzuty./…/

Agnieszka Fryz-Więcek, Iwona Ezoteryczna, Przekrój 1998, nr 4.

Spektakl wyreżyserował niejaki Horst Leszczuk, ale dla nikogo nie jest tajemnicą, że pod pseudonimem ukrywa się krakowianin Grzegorz Jarzyna, jeden z najbardziej błyskotliwych debiutantów ostatnich sezonów, autor Bzika tropikalnego warszawskiego teatru Rozmaitości.

 Oglądając krakowską Iwonę, zapominamy o Gombrowiczu i o tym, co było dla niego najistotniejsze w tej sztuce: pojęcie Formy, dworze i ceremoniale, grze luster i masek. Trudno jednak znaleźć w przedstawieniu jakieś radykalne skróty. Jarzyna czyta Gombrowicza nie tyle wspak , ile w poprzek. Nie postępuje za logiką scen i autorską konstrukcją sztuki, opowiada historię ledwie zainspirowaną światem Iwony.

Jarzyna to już inne reżyserskie pokolenie, nic dziwnego, że biorąc się za klasykę, gdzie indziej stawia akcenty, dopisując Gombrowiczowi plastyczne wizje wielkiej urody i odkrywając zaskakującą naturę emocji targających bohaterami.

Postaci, choć wypowiadają słowa Gombrowicza i brną przez sytuacje, jakie im stworzył, tak naprawdę należą do innej rzeczywistości. Rządzą nimi nie rozum i kalkulacja, ale instynkt i irracjonalizm. /.../

 

Humor, okrucieństwo, rodzajowość, erotyzm, aktorska nadekspresja… A jednak przejścia między scenami są płynne. Spektakl nie jest zlepkiem cytatów, wszelkie przeciwieństwa tkwią w nim organicznie. Właśnie niezwykłość proporcji pomieszanych składników inscenizacyjnego pisma Grzegorza Jarzyny decyduje w tym przypadku o jego sukcesie jako reżysera. /.../

 

Łukasz Drewniak, Iwona w pałacu zbrodni, Gazeta Wyborcza 1997, nr 297.  

 

/.../ W sporze między zwolennikami i przeciwnikami krakowskiej Iwony Grzegorza Jarzyny jestem zdecydowanie po stronie reżysera i jego spektaklu. Powiem więcej: uważam Iwonę ze Sceny Kameralnej Starego Teatru za najlepszą realizację sceniczną tej sztuki spośród tych, które dotąd widziałem. Co w tym przedstawieniu niezwykłe? Przede wszystkim tytułowa rola Magdaleny Cieleckiej: ta Iwona nie jest już tylko „ścianą do odbijania piłeczek”, kukłą, „ziarenkiem w trybach” dworskiego mechanizmu – jest żywą dziewczyną o zdecydowanym charakterze, psychologicznie wyrazistą i prawdziwą. Jeśli ta Iwona nie mówi, to nie dlatego, że niemrawa, ale dlatego, że mówić nie chce lub nie może. Milczenie jest w niej wyrazem niezgody na kondycję, którą jej przeznaczono, na formę, w którą został wtłoczona. Nie w tym rzecz wobec tego , że Iwonę gra urodziwa dziewczyna – takie eksperymenty już w teatrze robiono. Ważne jest co innego – że bohaterka sztuki doskonale rozumie, co się wokół niej dzieje ,że reaguje na wydarzenia logicznie i racjonalnie, że jej uczucia i jej zachowania są psychologiczne i sytuacyjnie prawdopodobne./.../.

 

Jerzy Jarzębski, po  premierze, Didaskalia 1998, nr 23.  

 

                                                                               

 

/.../ Ernesto Sabato pisze, że w czasach współczesnych ciemne mity schroniły się w literaturze. Do tekstów które przechowują w sobie mit, niewątpliwie należy Iwona Księżniczka Burgunda, utwór przez samego autora niemal zapomniany, zlekceważony. Sytuacja tam przedstawiona ma w istocie taką nośność, da się w nią wpisać zarówno mechanizmy psychologiczne, socjologiczne, jak rytualne. Stąd może taka obfitość inscenizacji Iwony, która swą popularnością bije dziś Ślub, nie mówiąc o Operetce. Mam wrażenie, że Grzegorz Jarzyna sięgnął bardzo głębokich pokładów tekstu, dotknął owego „ciemnego mitu”: dlatego ten spektakl jest tak poruszający. Reżyserowi udało się także porwać za sobą aktorów. W przedstawieniu oglądamy kilka prawdziwych kreacji: Magdaleny Cieleckiej, Anny Polony, Beaty Fudalej, Marka Kality, Romana Gancarczyka, Mieczysława Grąbki. Wielu z tych aktorów w takiej formie dawno nie mieliśmy szansy widzieć. Bardzo ciekawie została odczytana postać Cyryla (Cezary Kosiński), to trzeźwy, ironiczny świadek, jedyny, który nie ulega obłędowi. On jeden, jak się wydaje, zachował tu jakąś moralną miarę. Dużo także świetnych epizodów Jacka Romanowskiego (Inocenty), Piotra Cyrwusa (Cyprian), Aldony Grochal i Ewy Kolasińskiej (Ciotki), Bolesława Brzozowskiego (Walenty), Katarzyny Gniewkowskiej i Doroty Pomykały (Damy dworu). Oglądamy po prostu wybitny zespól, świetnie zgrany, rozumiejący się i zaangażowany w przedstawienie./.../.

 

Grzegorz Niziołek, mare tenebrarum, Didaskalia 1998, nr 23.

 

 

 

 

Animacje kostiumów

Narodowy Stary Teatr w Krakowie tel. 48 12 4228566, 48 12 4228020 wew. 134 fax 12 2927512 e-mail:muzeum@stary.pl
Copyright 2011