Przedstawienie:
Jasieński
Autor: Ewa Wyskoczyl przedstawienia tego autora >
Reżyser: Ewa Wyskoczyl przedstawienia tego reżysera >
Obsada:
: Michał Majnicz przedstawienia >
* rola dublowanaOpis:
„(...) Aktor wchodzi wraz z nami na salę, jest przebrany w hip-hopowy dres, bojówki i tylko skarpetki ma czerwone jak jaki bikiniarz. Na małej estradce – dziecięce łóżeczko, pudło z zabawkami, może jeszcze krzesełko. Wszystko w kolorze krwi i rewolucji. Kiedy Majnicz położy się w łóżeczku i podniesie drewnianą balustradkę, zmienia je w więzienną lub łagrową pryczę. Czerwony drewniany konik z zabawy w kawalerzystę jest i Pegazem natchnienia, i koniem Tadżyka. Albo jednym i drugim równocześnie, bo życie, poezja, światopogląd i los, a nawet sam Bruno Jasieński jako człowiek, złożony jest w tym spektaklu z samych przeciwieństw. Wszystko się w nim wyklucza zamiast dopełniać, uzupełniać. „Ja jestem syn królewski, ja jestem syn kurewski” – powtarza Majnicz jak mantrę. Dziecko i dandys, politruk i bawidamek, buntownik i denuncjator. Naiwniak idzie w nim za prowokatorem. Sybaryta strzela do ideowca. Paryżoburca zasłania Leningradopiewcę. On tu nie przyszedł ani po pamięć, ani po rozgrzeszenie. Majnicz nie oddaje swemu bohaterowi sprawiedliwości, nie tłumaczy zakochania w komunizmie, naśladowania Majakowskiego, wydania żony na rozstrzelanie, socrealistycznych hymnów, wkładu w sowietyzację Tadżykistanu. Majnicz raczej składa go jak z puzzli i pokazuje, jak wielu elementów brak. W puste miejsca nic nie wejdzie, nie dowiemy się, dlaczego stało się tak, a nie inaczej. Czemu powstał ten, a nie inny wiersz i dla kogo. Bo Bruno zawsze sam sobie przeczył, bo nie wiemy, co naprawdę myślał i czuł, zanim nie rozstrzelali go sowieccy towarzysze w czasie przedwojennej Wielkiej Czystki w Kraju Rad.Ewa Wyskoczyl wplata w scenariusz kilkanaście wierszy Brunona Jasieńskiego. Genialne i drapieżne erotyki. Wersy nonszalanckie, perwersyjne, nowoczesne i rozrywane wewnętrznym rytmem. Są w nich „zdania żywe jak koty”, pulsuje tętno miasta, słychać warkot ludzkich maszyn z mięsa i głuche dudnienie życia. Jeden z wierszy Majnicz śpiewa, inny odczytuje z projekcji na ścianie, kolejny próbuje skandować w takt Misiów puszystych Siekiery. To z jednej strony próba uczynienia z Jasieńskiego prekursora punka i rapu, z drugiej estetyzacja jego buntu. Że niby o poglądy nie chodziło, a o rytm. To rytm jest rewolucją. Podkreślenie muzyczności jego poezji staje się obsesją aktora. Majnicz niemal dowodzi, że Jasieński przystał do rewolucji tylko dlatego, że chciał ją całą opisać w widmowym libretcie futurystycznej opery, a potem zaśpiewać głosem Robota i Nadczłowieka.(...)”
Łukasz Drewniak, Bruno Wątpliwy, teatralny.pl, 26-02-2014
„(...) Spektakl w reżyserii Ewy Wyskoczył z Michałem Majniczem w roli Jasieńskiego, sam w sobie jest futurystyczną grą, i nawiązuje do świata poezji autora "Noża w bżuhu" na poziomie formy. To zabawa z biografią autora - nieprzewidywalna, absurdalna, nielogiczna, paradoksalna, futuryści nie używali tego słowa, ale pewnie by je polubili - pojechana.
Pamiętacie animowaną radziecką bajkę dla dzieci, której bohaterka (wiewiórka?), cierpliwie poszukiwała dla siebie nowego ubranka podśpiewując uroczą piosenkę "To futerko jest lepsze, to futerko mieć wolę..."? Majnicz bawi się życiorysem Jasieńskiego otoczony dziecięcymi mebelkami, jakby brał do ręki kolejne zabawki, kolejne przebrania. Przymierza mundurek grzecznego syna małomiasteczkowego lekarza z Sandomierza. Potem strój szalonego poety, autora manifestów i erotyczncyh wierszy do kobiet o "błękitnych rzęsach" i "zamszowych powiekach". Albo kostium brodatego misjonarza, który na drewnianym koniku rusza na podbój Tadżykistanu, by głosić tam dobrą nowinę komunizmu.
Majnicz, pamiętny, wciaż niewyspany Piłsudski z "Bitwy warszawskiej 1920", jest typem scenicznego chuligana: z łatwością wchodzi we wszystkie awatary Jasieńskiego, by zabawić się nimi i bez wysiłku je porzucić.(...)”
Justyna Nowicka, „Jasieński”, www.radiokrakow.pl, 20-02-2014
Co ciekawe, twórcy Jasieńskiego nie skupili się na analizie postawy Brunona-rewolucjonisty, lecz skoncentrowali się właśnie na samej rewolucyjnej poezji. Przy czym nie mam na myśli wyjęcia postaci awangardowego poety z politycznego kontekstu, a różnice w obrazowaniu dwóch sił składających się na jego – raz po raz rozpadający się – portret. Otóż: Jasieński-komunista jest głupkowato groteskowy (ilustracje jego ideologicznych poczynań to raczej gagi, kabaretowo-satyryczne wyskoki niż krytyczne, poważne komentarze), podczas gdy Jasieński-artysta jawi się wspaniałym, wielkim, genialnym piewcą postępu.
Świat bohatera mieni się zaledwie dwoma kolorami – czarnym i czerwonym. Minimalistyczna scenografia (ot, ciemne kotary, czerwone mebelki) zmienia się nie przez wymiany rekwizytów, ale niejako w wyniku działania słów. Dziecięce łóżeczko może stać się więzienną pryczą, by za chwilę znów kołysać niemowlę. Podwójność znaczeń stanowi zasadę kompozycyjną całego spektaklu. Czerwień to oczywiście symbol krwi i rewolucji, ale można doszukać się w niej także bardziej subtelnych aluzji. Mowa tu o futurystycznym umiłowaniu piękna prędkości. Samochód rozgrzany do czerwoności miał być wszak bardziej ponętny od Nike z Samotraki. Nadawanie przeciwstawnych znaczeń tym samym przedmiotom odpowiada z kolei wewnętrznie sprzecznej tożsamości Jasieńskiego: ciekawego dziecka i wiecznie nienasyconego mężczyzny, prymitywnego łajdaka i natchnionego mistrza, perwersyjnego chama i czułego kochanka. Kontrasty można by mnożyć. Tak jak kolejne „frajerstwa” idącego do piekła poety.
Alicja Muller, Bumatarara ...(Jasieński), Internetowy Magazyn „Teatralia” nr 90/2014
Video
Animacje kostiumów