Przedstawienie:

Do Damaszku

Autor: August Strindberg przedstawienia tego autora >

Reżyser: Jan Klata przedstawienia tego reżysera >

Scenografia: Mirek Kaczmarek przedstawienia tego scenografa >

Obsada:

C (Cezar): Adam Nawojczyk przedstawienia >

G (Groupie): Aldona Grochal przedstawienia >

G (Groupie): Beata Paluch przedstawienia >

I (Idol): Marcin Czarnik przedstawienia >

M (Mąż): Krzysztof Zarzecki przedstawienia >

P (Pozostałe): Katarzyna Krzanowska przedstawienia >

S (Siostra): Dorota Segda przedstawienia >

W (Wszyscy)*: Krzysztof Globisz przedstawienia >

Ż (Żona)*: Justyna Wasilewska przedstawienia >

* rola dublowana

Opis:

„(...) Zapisany w sztuce Strindberga temat buntu artysty wobec norm społecznych i Boga - dziś, w czasach, gdy bunt został umasowiony - stał się bardzo aktualny. Do tego reżyserem spektaklu jest Jan Klata: 40-letni buntownik, niegdysiejszy katolik z różańcem w kieszeni, szukający swojego stosunku do Boga, może także robiący rachunek sumienia. W rolach outsiderów obsadził aktorów z importu: Marcina Czarnika i Justynę Wasilewska. On - Idol, muzyk, artysta, performer, zostawił żonę z dziećmi, żeby modnie cierpieć i przekuwać to cierpienie na sztukę. Ona - zostawiła męża, żeby mu towarzyszyć. Piękni, modnie wystylizowani i idealnie powtarzalni.(...)”
Aneta Kyzioł, Hipster w kaplicy kaszek, „Polityka” nr 42, 16-10-2013
 
„(...) On i ona. Marcin Czarnik i Justyna Wasilewska. Oboje to nowe nabytki Starego, sprowadzeni właśnie przez Klatę. A zatem do pierwszej bitwy reżyser desygnuje zaufaną gwardię. I nie myli się, oboje posiadają charyzmę. Zwłaszcza Wasilewska, która porusza się bez fałszu po szerokiej skali emocji. Potrafi uwodzić, chwytać za serce, ale bez nadmiernego podkręcania emocji. Jest po skandynawsku oszczędna w stosowaniu aktorskich środków. W tym minimalizmie kryje się zarazem ogromna siła, która sprawia, że grana przez aktorkę postać zostaje w pamięci - najbardziej ze wszystkich. Stary będzie miał z niej jeszcze pociechę. 
Czarnik buduje swojego bohatera na kontraście, to Idol szarpany przez własne ego, co aktor podkreśla ekstrawertyczną gestykulacją. Często porusza rękami, to wkłada, to zdejmuje ciemne okulary, przeczesuje włosy. Gra postać tyle intrygującą co irytującą, popada bowiem w lekką przesadę, kreując charakter na granicy histerii. Ta koncepcja na scenie okazuje się spójna, ale trzeba przyznać, że z trudem w tę postać się wgryzamy, a jej los przechodzi obok zaciekawienia. To bardziej "one man show" Czarnika, popis jego emploi, niż dialog z publicznością. 
Słowo show jest synonimem tego spektaklu. Klata otwiera przed nami szafę pełną efekciarskich pomysłów. Główny bohater wjeżdża na scenę na czerwonym rowerze typu chopper, lśniącym od chromowanych części. Scenografię stanowią klatki z tysiącami czaszek - piętrzą się od dołu po sufit, przypominając widzom, że oglądają spektakl, który mówi o ostateczności. Reżyser każe nawet aktorom wspinać się po tym "rusztowaniu", i to całkiem wysoko. Co chwilę rozbrzmiewa muzyka, a z głośników słyszymy brzmienia zaczerpnięte z popkultury, na czele z hitami Nirvany czy Army of Lovers.(...)”
Rafał Stanowski, Strindberg po tuningu, „Dziennik Polski” online, 07-10-2013
 
„(...) Przebywamy w podobnych jak u Strindberga rejonach, na pograniczu między realnością a nierealnością, światem zewnętrznym a wewnętrznym, tyle że ten rejon został nieco powierzchownie przystosowany do naszych czasów. Klata stara się to pogranicze pokazać atrakcyjnie, operuje mocnymi znakami; najbardziej z nich wyrazisty to ossuarium z siedmiu tysięcy czaszek w ażurowych metalowych skrzynkach, tworzących coś pomiędzy kaplicą a zaułkiem (to, że z pewnej odległości instalacja ta wygląda raczej jak magazyn kalafiorów, jest efektem ubocznym i nieprzewidzianym). Czaszki i szkielet spoczywający w szklanej skrzyni-ołtarzu rymują się z sytuacją głównego bohatera, artysty w kryzysie. U Klaty nie jest pisarzem, ale muzykiem i performerem, zapewne sławnym, skoro nazwano go Idolem. 
Idol przeżywa kryzys wieku średniego - porzucił żonę i dzieci, myśli o śmierci, czy też raczej flirtuje ze śmiercią. W tej pustce życiowej i duchowej, w jakiej się znalazł, spotyka kobietę, młodą blondynkę, której nadaje imię Ewa i którą stwarza od nowa dla siebie. Ten wątek wybrzmiewa w spektaklu najbardziej przekonująco, także dzięki Marcinowi Czarnikowi i Justynie Wasilewskiej. Czarnik jest odpowiednio charyzmatyczny, ale też chłopięco pogubiony i kabotyński, Wasilewska uwodzicielska, straceńcza i ironiczna.(...)”
Joanna Targoń, Kryzys wieku średniego, „Gazeta Wyborcza” - Kraków nr 241 online
 
„(...) Oto zaproszeni zostajemy do przedziwnego świata, do przestrzeni przypominającej scenerię gry komputerowej, fantastyczną arenę przygód Indiany Jonesa. Rzędy równo ułożonych czaszek, po których wspinają się bohaterowie, grozę budzą jedynie chwilami, gdy na scenie pracuje światło, zaś widownia pogrążona jest w mroku. Gdy tylko robi się jaśniej, dostrzegamy natychmiast nieskrywaną teatralność sztucznych czerepów. I od razu coś przestaje się tu zgadzać. Ze Strindbergowskiego poszukiwania metafizyki, z przypowieści o symbolicznej przemianie bohatera poszukującego pod gwiaździstym niebem pustyni śladów moralnego prawa pozostaje niewiele. Być może niewiele pozostało dziś z tradycyjnie pojętej, ufundowanej na tej metafizycznej obietnicy moralności. Może podobnie jak Nieznajomemu, bohaterowi sztuki, pozostaje nam już tylko bezsensowne zmaganie się z formą, bezustanne prefabrykowanie sensów. Zaś mityczną wędrówkę w "pejzażu duszy" zastępuje kompulsywna szarpanina pogruchotanej, ponowoczesnej psychiki. Przyglądamy się zatem życiu wewnętrznemu artysty, jego wewnętrznej rzeczywistości tyleż bujnej i efektownej, co pustej i jałowej.(...)”
Michał Centkowski, Ziemia do Jana Klaty, dwutygodnik.com nr 117, 17-10-2013
 
„(...) Szybkie tempo przedstawienia nie jest w stanie zniwelować emocjonalnej i intelektualnej zadyszki. Aktorzy "Starego" sprawdzają się nie tylko w słownej gimnastyce, dowcipny, znakomity duet wokalno-funeralny stworzony przez Aldonę Grochal i Beatę Paluch dopowiada co niedopowiedziane, a trupi antyk miesza się ze śmiercionośnym barokiem. Doceniam tego rodzaju wygibasy, nie przeszkadza mi zmasakrowanie tekstu Strindberga, ale z perspektywy widza gra wydaje się czcza, nie ma żadnego znaczenia.(...)”
Łukasz Maciejowski, Intelektualna zadyszka Jana Klaty w Krakowie, „Polska Gazeta Krakowska” nr 237, 10-10-2013
 
„(...) Teatr Klaty, choć nadal nie stroni od groteski, choreograficznych wstawek i muzycznych kolaży, stał się jakby mniej komiksowy, większą rolę odgrywa w nim też cisza. Choć dramaturg Sebastian Majewski przepisał sztukę po swojemu, to jej struktura zostaje zachowana. Bohater spotyka kolejne odbicia swojej jaźni, przechodząc kolejne stacje drogi - surrealne obrazy w cieniu monumentalnej scenografii Mirka Kaczmarka. Na scenie powstała kaplica z siedmiu tysięcy czaszek, które są jak nieustanne religijne memento. W środku drogi Idola czeka bowiem próba nawrócenia i naprawienia zła, które wyrządził. W symbolicznej scenie hardo wyprostowany Czarnik usiłuje uklęknąć - czy na kolanach uda mu się zacząć na nowo? 
Starcie z mitem artysty, nawrócenie. Nie są to tematy, którymi teatr szczególnie by się ostatnio zajmował. Przy całym efektownym sztafażu, tych wszystkich rowerach i konfetti, "Do Damaszku" ma w sobie coś bardzo staroświeckiego. Jasne, naszym czasem rządzi raczej ironia niż egzystencjalne pytania. Stąd mocno obecny na scenie dystans, dlatego Idol jest kabotynem, a jego duchowe rozterki podszyte są kryzysem wieku średniego. Pytanie tylko, czy gest demaskowania artysty kabotyna sam w sobie nie jest już kabotyński?(...)”
Witold Mrozek, Prototyp Lyncha, „Gazeta Wyborcza” nr 236 online, 09-10-2013
 

Animacje kostiumów

Narodowy Stary Teatr w Krakowie tel. 48 12 4228566, 48 12 4228020 wew. 134 fax 12 2927512 e-mail:muzeum@stary.pl
Copyright 2011