Przedstawienie:
Panny z Wilka
Autor: Jarosław Iwaszkiewicz przedstawienia tego autora >
Reżyser: Agnieszka Glińska przedstawienia tego reżysera >
Scenografia: Monika Nyckowska przedstawienia tego scenografa >
Obsada:
: Natalia Kaja Chmielewska przedstawienia >
: Aldona Grochal przedstawienia >
*: Paulina Puślednik przedstawienia >
*: Paulina Kondrak przedstawienia >
: Anna Radwan przedstawienia >
: Dorota Segda przedstawienia >
: Szymon Czacki przedstawienia >
: Adam Nawojczyk przedstawienia >
: Jacek Romanowski przedstawienia >
*: Robert Ciszewski przedstawienia >
*: Stanisław Linowski przedstawienia >
*: Mikołaj Kubacki przedstawienia >
*: Maciej Charyton przedstawienia >
: Michał Balicki przedstawienia >
*: Przemysław Kowalski przedstawienia >
*: Przemysław Przestrzelski przedstawienia >
* rola dublowanaMarta Konarzewska- scenariusz i adaptacja
Igor Nikiforow, Jerzy Rogiewicz- muzyka
Jacqueline Sobiszewski- reżyseria światła
Ewa Wrześniak- inspicjentka / suflerka
Paulina Puślednik- asystentka reżyserki
Jagna Janicka- kostiumy
Anna Rogóż- asystentka scenografki
Ewa Pieronkiewicz (ASP)- asystentka kostiumografki
Weronika Pelczyńska- konsultacje choreograficzne
Franciszek Przybylski- wideo
Opis:
Spektakl Agnieszki Glińskiej opowiadanie to traktuje jako punkt wyjścia. Jednak reżyserka zaburza narracyjny charakter opowiadania, pokazuje możliwe sytuacje z różnych perspektyw – niekiedy powtarza sytuacje po wielokroć, jak przybycie Wiktora. Podwaja też jego postać. Przekształca także postaci kobiece, wykorzystując teksty spoza opowiadania – między innymi Wirginii Woolf.
Najważniejszy zabieg adaptacyjny polega jednak na uczynieniu z kobiet bohaterek kolejnych fragmentów spektaklu. Tak jakby każda z nich osobno przeżywała po swojemu spotkanie z Wiktorem. W porównaniu z opowiadaniem Iwaszkiewicza w spektaklu wszystkie one są o wiele bardziej określone. Wiktor pozostanie natomiast wielokształtny, hybrydyczny, młodo-stary (jak wspomniałem, gra go dwóch aktorów w różnym wieku – Adam Nawojczyk i Szymon Czacki). Jakby reżyserka odwróciła punkt widzenia z opowiadania Iwaszkiewicza, patrząc na Wiktora z punktu widzenia kolejnych kobiet, a nie z jego perspektywy. Ta aktorska podwójność Wiktora powoduje, że jego obecność panny z Wilka lokują między dawnym marzeniem o nim, a chwilą obecną. Wiktor jest tu „patrzony”, a nie działający.
Zabieg ten jednak nie jest poprowadzony mechanicznie. Reżyserka nie rozdzieliła życia Wiktora prostym zabiegiem podwojenia na młodość i dojrzałość. Pozwoliła mu mocować się ze sobą – najdobitniej w scenie, w której na łóżku dwóch Wiktorów ni to we śnie, ni to na jawie przepycha się, próbując zdobyć lepszą pozycję, może nawet zrzucić swe starsze bądź młodsze alter ego. Ostatecznie ta nieokreśloność Wiktora (Wiktorów) jest postrzegana jak niedojrzałość. Wiktor równocześnie uwodzi i zarazem ucieka. To chyba się w nim przez lata nie zmieniło.
W spektaklowym Wiktorze jest jeszcze jedna zadra – związana z wojną, z egzekucją, której musiał dokonać. Dla niego to było krańcowe doświadczenie. Próbuje się nim podzielić, z niego wytłumaczyć. Ale kobiet z Wilka to właściwie nic nie obchodzi. Z najważniejszym swoim doznaniem musiał dawniej, i będzie musiał w przyszłości, radzić sobie sam.
Scenografia jest dwudzielna. Przód sceny wygląda trochę jak ziemiański salon – z solidnymi meblami, drewnianą podłogą. Po prawej stronie jest spiżarnia, po lewej półki z książkami. W głębi sceny znajduje się natomiast drugie pomieszczenie, puste, przesłaniane niekiedy kotarami, wykorzystywane do multimedialnych projekcji. W spektaklu ta dwudzielność sprawdza się świetnie. Ten „pusty pokój” używany będzie jako przestrzeń do kreowania innych niż dwór w Wilku miejsc akcji. Ale z drugiej strony jest jak laboratorium dzielące (a może łączące) to, co świadome, z nieświadomym. Ale znów, chcę to podkreślić, nie jest to podział ostry, jednoznaczny. Raczej, jak wszystko w tym spektaklu, ledwie zasugerowany.
No i wreszcie bohaterki kolejnych części: Tunia (Natalia Kaja Chmielewska), Zosia (Paulina Puślednik), Julcia (Dorota Segda), Kazia (Anna Radwan), Jola (Ewa Kaim). W urywkowych słowach przywoływana jest jeszcze raz po raz nieżyjąca Fela. Być może to dla niej tutaj, do Wilka, Wiktor przyjechał.
Kolejne potyczki Wiktora z każdą z sióstr zaczynać się będą podobnie – od sceny jego przyjazdu do Wilka. W kolejnych powtórzeniach – jakby każda siostra postrzegała tę scenę inaczej – będzie zagrana odmiennie: czy to „domowo”, czy też żywiołowo, a nawet prawie komicznie. Dla każdej z sióstr to spotkanie po latach było inne, zaczynało się inaczej. Ale one same też są inne.
Gdy Wiktor opuszczał przed laty Wilko, Tunia była jeszcze dzieckiem. Teraz jest młodą kobietą, świadomą tego, czego chce. Tunia zaopatrzona w aparat fotograficzny, później kamerę, „podgląda” przez nie rzeczywistość. Wszystko fotografuje, filmuje. To połączenie młodości, wielkiej witalności, z pewnością siebie, radykalną niedostępnością mimo pozorów bliskości sportretowane zostało wyśmienicie. Jakby w postaci Tuni najważniejszą cechą było dbanie o własne interesy, asertywność. To połączenie wrażliwości i wyrachowania jest zaskakujące. Wiktor (Nawojczyk) próbuje Tunię lekko uwodzić, a ona, świadoma własnej cielesności i przewagi młodości, kusi go i odpycha zarazem. To ona, nie on, ma przewagę.
Zapewne wielu widzów spektaklu pamięta też film Andrzeja Wajdy, stworzony na bazie opowiadania Iwaszkiewicza. Trudno sobie wyobrazić większy kontrast w ukazaniu przez Wajdę i Glińską Tuni. Zresztą i innych bohaterek. U Wajdy Tunia była subtelna i delikatna, w pewien sposób bezbronna...
W spektaklu Glińskiej każda z kobiet jest niebywale wyrazista. Są ukształtowane i nie zamierzają wychylać się ze swych stref komfortu. Każda z kobiet w pewien sposób rozminęła się ze swymi marzeniami. Brakło jej czegoś w życiu. Ale zarazem żadna nie chce bądź nie potrafi niczego zmieniać.
W spektaklu Glińskiej Wiktor spychany jest wciąż w tło. On jest tylko bodźcem do „opisu” i poznawania przez publiczność kolejnych sióstr. Kobiety są bliższe sobie nawzajem niż jemu. Widać to bardzo wyraziście w kilku scenach. Na przykład gdy brawurowo w czasie nocy świętojańskiej śpiewają wspólnie stylizowaną na ludową pieśń. Ale zwłaszcza w ostatniej scenie śniadania (która jest do pewnego stopnia okrutna). Każda z kobiet z Wilka po swojemu spotkała się z Wiktorem, jedna z sióstr przeżyła z nim nawet noc miłosną. Ale gdy rano spotykają się przy stole, Wiktor, ów „katalizator”, który pojawił się w Wilku, zostaje właściwie wykluczony, prawie zepchnięty w niebyt. Siostry leniwie i bezwstydnie siadają do stołu, zapatrzone w siebie, czujące się dobrze razem. Rozmawiające po cichu, dzielące się kawą, chichoczące... To ich świat, do którego Wiktor nie może mieć dostępu.
Już po raz drugi wrócę do filmu Wajdy, bo trudno o większy kontrast w interpretacji opowiadania. Tam, w filmie, wszystkie siostry, gdy Wiktor miał odjeżdżać, patrzyły przez okna, przeżywały głęboko ten wspólny czas, a Tunia (jak być może kiedyś Fela) była o krok od samobójstwa. W spektaklu Glińskiej Wiktor właściwie przestał dla nich istnieć, został porzucony. Stał się epizodem w ich przeżywaniu siebie. Owszem, ciekawe było spotkanie z nim po latach, ale we własnym gronie siostry czują się najlepiej. Bezpiecznie.
Jednak w spektaklu Glińskiej dla mnie najciekawszy, najsubtelniej pokazany był temat mierzenia się ze wspomnieniami. Niekiedy pokazywane było to bardzo bezpośrednio. Nagle okazało się, że pielęgnowane przez lata przez Wiktora wspomnienie dotyku, tajemnicy skóry Julci, gdy leżeli nocą obok siebie na łóżku, gdy każde dotkniecie było jak porażenie prądem, dla Julci nie istnieje, ona nie pamięta tego. Jakby tamtej nocy nie było. Każdy zapamiętuje inaczej – to oczywiste. Ale skazanie na nieistnienie jednego z najważniejszych doznań młodości? To musiało boleć. Takich zawodów jest w spektaklu wiele – przeżywają je i kobiety, i Wiktor. Powrót Wiktora po latach nie bez przyczyny odbywa się w dwóch osobach. Skoro Glińska chce popatrzeć na tę sytuację odmiennie niż Iwaszkiewicz – oczami kobiet, to w ich postrzeganiu to, co było, to co jest, nakłada się. Wiktor dawny (ulepiony z konkretnych zdarzeń i wyobrażeń narosłych przez lata) i Wiktor teraz (w którego dawny Wiktor jest wpisany) przenikają się w postrzeganiu panien z Wilka. To, co teraz, staje się powiązane w supeł z przeszłością. Właściwie można się zastanawiać, dlaczego w scenach z kolejnymi kobietami z Wilka gra ten lub drugi aktor. Jasnej odpowiedzi nie ma, ale może zależało to od tego, ile każda z nich w danej sytuacji widziała w nim dawnego, a ile obecnego Wiktora. Na szczęście Glińska nie obsadziła tych spotkań mechanicznie i jednoznacznie.
Świat kobiet w różnym wieku oraz świat Wiktora powstają z tego zmieszania przeszłości i teraźniejszości. Bo tak naprawdę każde z nich ma już swoje zupełnie odmienne problemy, cele, sposoby radzenia sobie z życiem. Nic nie jest takie samo, ani nawet podobne do tego, co dawniej. Wydaje się, że w spektaklu Glińskiej ani Wiktor nie sprostał wyobrażeniom o dawnym Wiktorze, ani kobiety nie wypełniły jego oczekiwań. Nawet noc miłosna Joli odbyła się jakby mimochodem. Oczekiwana, ale w konsekwencji dla obojga chyba nieznacząca. Jakby z wiekiem wszystko ostygło.
Ale zarazem trzeba powiedzieć jasno, że była to przyjemna towarzyska wizyta dawno niewidzianej w Wilku osoby.
(Tadeusz Kornaś, teatralny.pl)
Video
Animacje kostiumów