Przedstawienie:
Przyjaciele odchodzą
Autor: Zbigniew Herbert przedstawienia tego autora >
Reżyser: Tadeusz Malak przedstawienia tego reżysera >
Scenografia: Urszula Kenar przedstawienia tego scenografa >
Obsada:
Jedna z postaci: Zbigniew W. Kaleta przedstawienia >
Jedna z postaci: Edward Linde-Lubaszenko przedstawienia >
Jedna z postaci: Tadeusz Malak przedstawienia >
Jedna z postaci: Jacek Romanowski przedstawienia >
* rola dublowana
Mieczysław Mejza - fortepian
Opis:
[…]Przedstawienie jest próbą zaprezentowania Herbertowskiej wizji świata. Znajdujemy w niej nieustanną chęć poszukiwania sensu życia, konieczności postrzegania człowieka poprzez pryzmat cech jego osobowości, postawy życiowe w obliczu cierpienia i samotności, uporządkowanie właściwej hierarchii wartości, nadzieję. Zapewne każdy z tych wątków z powodzeniem mógłby posłużyć jako doskonały materiał do zbudowania głębokiego studium psychologiczno- filozoficznego. Na szczęście w adaptacji Tadeusza Malaka tak się nie stało. Reżyser doskonale zgłębił i odczytał intencje autora. Zgrabnie komponując spektakl pozostawił nieskażoną, krystaliczną formę przekazu, wystrzegając się tonu moralizatorskiego. Do uzyskania takiego efektu niewątpliwie przyczyniło się czterech znakomitych aktorów: Edward Linde-Lubaszenko, Jacek Romanowski, Zbigniew Wiktor Kaleta i Tadeusz Malak. Choć tak naprawdę już po chwili zapomina się, że to teatr, aktorzy, którzy tylko wygłaszają kwestie, że zaraz opadnie kurtyna. Oni recytując Herberta mówią o sobie, tak po prostu, zwyczajnie, jak zwykło się rozmawiać przy stole w przyjacielskim gronie. Liczą się tylko słowa. Nie ma widowni i sceny, aktorów i widzów, jesteśmy jedną wspólnotą. Na tym polega fenomen tego spektaklu i sukces wszystkich realizatorów. Blask świateł, oklaski- ze zdumieniem stwierdzamy, że to jednak teatr. Ale za to jaki teatr!
Bogdan Zabiegaj, Marek Zabiegaj, Przyjaciele odchodzą, Nasz Dziennik, 2002r., nr 27
Spektakl Tadeusza Malaka poświęcony pamięci Zbigniewa Herberta jest przykładem teatru nie z tej epoki. Ma w sobie coś z wieczornicy i nieformalnego spotkania entuzjastów poezji recytowanej. Zredukowanie do minimum sytuacji i anegdoty scenicznej sprawia, że zamiast patrzeć, jak aktorzy grają, słuchamy tego, co mówią. Rozmawiamy w myślach z naszymi dawnymi lekturami Herberta, wspominamy, o co chodziło Panu Cogito i dlaczego jego kodeks tak bardzo nie pasuje do naszych czasów. Reżyser nie udaje, że chodzi mu o coś więcej niż o powrót do dobrze znanych wierszy i próbę zrekonstruowania z nich świata, który wzbudzał emocje poety. Malak ani nie stawia Herbertowi spiżowej statuy, ani go nie odbrązawia. Po prostu oddaje mu głos. [..]”
Łukasz Drewniak, Przekrój, Kraków 2002, nr 5.
Video
Animacje kostiumów